Barcelona w Kielcach

Barcelona w Kielcach

Barcelona w Kielcach

WYJAZD NR 102

2018-WYJAZD NR 17

PGE VIVE KIELCE- FC BARCA LASSA 36-42

24 LISTOPADA 2018 SOBOTA g.18:00

HALA LEGIONÓW KIELCE

PIŁKA RĘCZNA

LIGA MISTRZÓW

   Wizyty w Kielcach są nieodłącznym elementem mojego życia, z racji tego, że właśnie stamtąd pochodzi moja małżonka. Sportowo niestety jest to dla mnie dość nieznany obszar, bowiem na żywo w akcji widziałem jedynie (i to po kilka razy) dwa najważniejsze teamy ziemi kieleckiej czy handballowe VIVE i piłkarską Koronę. Na innych arenach nigdy nie byłem, ale liczę, że to nadrobię, bo jest jeszcze na tamtym terenie dużo fajnych miejsc do zobaczenia.

       Do Kielc, do teściów, często udajemy się właśnie w okolicach końca listopada, kiedy to kończą się na ogół rozgrywki, które sędziuję i czeka mnie kilkumiesięczny rozbrat z gwizdkiem. Oczywiście tak było i tym razem. Gdy studiując terminarz natknąłem się na informację o meczu VIVE z słynną Barceloną , postanowiłem od razu zapolować na bilety. Dwa tygodnie przed meczem postanowiłem sprawdzić jak wygląda sprzedaż wejściówek i natychmiast uznałem, że muszę je zakupić. Na hali dostępnych już bowiem było tylko pięć wejściówek i tylko dwa miejsca były koło siebie. Niezwłocznie więc je zakupiłem i mogliśmy z Olkiem spokojnie oczekiwać na kolejną naszą eskapadę w Hali Legionów.

      By móc na meczu skosztować zimnego piwka, na podwózkę pod halę namówiłem szwagra Bartka, który ochoczo się zgodził by nas tam dostarczyć. Czas był na tyle dobry, że wystarczyło go i na zakupy w fanshopie i na wypicie jednego i jak się okazało jedynego piwka meczowego. Potem pozostało już tylko zająć z trudem zakupione miejsca i delektować się handballem na najwyższym światowym poziomie. Jedynie, Olek nie był zachwycony. Na sali było bardzo głośno i Olo tym hałasem był nieco wystraszony. A szczególnie głośno było w momencie prezentacji obu drużyn, gdy włączono tzw. efekty specjalne, pomieszane z głośną muzyką i dopingiem. Niemniej, jak to w Kielcach, oprawa robiła solidne wrażenie i zaraz po głośnym początku rozpoczął się mecz. Spotkanie w Hali Legionów było naprawdę solidnym widowiskiem. Ponadto był to mecz na szczycie tabeli, w którym w grupie Ligi Mistrzów, grał lider z viceliderem. Kilka minut w pierwszej połowie przesądziło jednak, że gracze Barcelony dość znacznie odskoczyli Kielczanom. I mimo, że ci gonili wynik jak szaleni, to na przerwę goście schodzili z trzy bramkową przewagą. W drugiej połowie VIVE cały czas goniło wynik, ale Barcelona trzymała gospodarzy na dystans i ostatecznie całkowicie zasłużenie wygrała ten mecz. Po zakończeniu spotkania liczyłem po cichu, że może uda mi się kupić jeszcze jedno piwko, ale bar został już zamknięty. Pozostało mi więc tylko ruszyć z Olkiem w ciemną listopadową noc, do Bartka, który jak to dobry szwagier, ponownie nas odwiózł.

      Podsumowując, wyjście udane. Mecz stał na naprawdę wysokim poziomie. Również doping, frekwencja i gadżety były solidne. Jedyny minus, to marny catering i trudności z zakupem piwa. Niemniej, na pewno jeszcze nie raz i nie dwa, na VIVE powrócę.

W skrócie

Ocena 1-5 Daję tylko czwórkę, bo mimo, że otoczka była na dobrym poziomie, to sam mecz jednak był nieco pozbawiony emocji, przez dość słabo tego dnia dysponowanych szczypiornistów z Kielc. Poza tym…nie było mojej ukochanej kalorycznej kiełbasy.

Piwo Na szczęście było. Na Hali Legionów na meczu Vive byłem już trzeci raz i piwko niezmiennie można było nabyć w tym samym miejscu. Tym razem na mecz zawiózł Olka i mnie mój szwager Bartek, więc jedno lane w cenie 6 zł zdołałem wypić przed meczem. W przerwie było to niemożliwe, bo kolejka była na pół godziny, a po meczu stoisko było już nieczynne. NiestetyL

Jadło Marnie trochę. Jakieś popcorny i ciasteczka. Moich ulubionych mięsnych zakąsek, ani widu, ani słychu. Olkowi więc kupiłem ciacho i czekoladę do picia za 15 zł.

Bilety Tu miałem farta. Jakieś dwa tygodnie przed meczem sprawdziłem jak się sprawy mają i okazało się, że na całej hali do kupienia zostało łącznie…5 miejsc. W tym tylko dwa były koło siebie, a więc kupiłem je natychmiast, płacąc razem 118 zł i drukując je w domu. Pamiątka słaba, ale dobrze, że w ogóle to się udało.

Gadżety Na hali jest solidny Fan Store, gdzie można nabyć niezbędne gadżety. Olek chciał piłkę do ręcznej, ale uznałem, że stówka to nieco wygórowana cena, więc ostatecznie kupiliśmy szalik (30 zł) oraz smycz (8 zł).

Doping Wg mojej subiektywnej oceny, w czasie mojej pierwszej wizyty na handballowej Lidze Mistrzów i meczu Vive z Vardarem Skopje trzy lata temu doping i oprawa były zdecydowanie lepsze. Chociaż i tutaj były fajne momenty, a poza tym trzeba przyznać, że przez cały mecz było po prostu bardzo głośno. Fajna też była oprawa przy rozpoczęciu zawodów.

Statystyki Był to mój 102 trip w ramach cyklu On Tour. Na Vive byłem już trzeci raz, a na handballowej Lidze Mistrzów była to moja druga wizyta.

Uczestnicy Olek i ja-a więc skład był optymalny.

Dojazd W obie strony elegancko zawiózł nas Bartek.

Koszty Dwa bilety za łącznie 118 zł. Do tego gadżety 38 zł i napoje wraz ciastkiem 21 zł. Czyli łącznie wizyta na Vive kosztowała mnie 177 zł.

Foto Zapraszam do obejrzenie fotogalerii z tego meczu.

Facebook Zachęcam także do śledzenia moich stron na facebooku, instragramie oraz twiterze.

Liga Mistrzów: twierdza Kielce padła. FC Barca Lassa wypunktowała PGE VIVE

Aż siedemdziesiąt osiem trafień padło w pojedynku PGE VIVE z FC Barcą Lassą. Zwycięzcami jesiennego szlagieru zostali Katalończycy, którzy pokonali mistrzów Polski aż 42:36.

https://v.wpimg.pl/NDY2Mi5qJy12BHVZTV49Ii5CYx5FEioqd0IhRkYWETcpVy4AVB06IThBKBtqGWFxO1R0UA0VeXVsC3lbAS57cGECeV8DQ2AuKVU=PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: zawodnik PGE Vive Kielce Krzysztof Lijewski (z prawej) i Ludovic Fabregas (z lewej) z Barca Lassa

Atmosfera święta. Bilety wyprzedane na prawie dwa tygodnie przed pierwszym gwizdkiem. Bitwa o dominację i w ostatecznym rozrachunku możliwe, że o pierwsze miejsce w grupie. Walka lidera z zespołem zajmującym drugą lokatę w zestawieniu. Rewanż za porażkę w Barcelonie. Emocje i doping, jakiego już dawno w Hali Legionów nie było.

Mecz PGE VIVE z Barcą Lassą miał w sobie wszystko - kosmiczne akcje, fantastyczne asysty, piękne rzuty, ale też przestoje, błędy podań, nieporozumienia i chaotyczne zagrania.

REKLAMA

Zaczęło się doskonale. Obie drużyny wyszły na parkiet piekielnie mocno zmotywowane, od razu rzuciły się do ataku i narzuciły szaleńcze tempo. Wynik spotkania otworzył Władisław Kulesz, dla którego spotkanie z Dumą Katalonii było debiutem w żółto-biało-niebieskich barwach w Lidze Mistrzów. Po niezwykle wyrównanym początku kielczanie stanęli przed możliwością objęcia dwubramkowego prowadzenia, ale kontratak zmarnował Mateusz Jachlewski. Od tego momentu coś w grze mistrzów Polski kompletnie się zacięło. Żółto-biało-niebiescy nie byli w stanie przeprowadzić skutecznej akcji - podawali niedokładnie, kilka razy zgubili piłkę, zapisali na swoim koncie faul w ataku, a nawet popełnili błąd kroków. Efekt? Brak trafienia przez osiem minut.

Katalończycy nie mogli nie wykorzystać ręki podanej przez gospodarzy. W czasie, gdy mistrzowie Polski nie potrafili zdobyć bramki, Hiszpanie odskoczyli na pięć trafień i mogli grać z dużym spokojem. Kielczanie szybkojednakuniemożliwili rywalom zbudowanie większej przewagi z dużą konsekwencją odrabiając straty. Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy gracze PGE VIVE przegrywali już tylko jednym oczkiem. Wystarczyła jednak chwila dekoncentracji, by Duma Katalonii wyprowadziła dwie szybkie akcje i zakończyła tę część meczu prowadząc trzema trafieniami.

Po przerwie zaczął powtarzać się scenariusz meczu rozegranego w Barcelonie. Kielczanie gonili, odrabiali, ale przełamać rywali i doprowadzić do remisu się nie udawało. Żółto-biało-niebiescy grali dobrze w ataku, ale mieli ogromne problemy w defensywie. Vladimir Cuparanie miał pomysłu na zatrzymanie ataków rywali, koledzy na linii szóstego metra też mu niezbyt pomagali.Katalończycy co rusz zaskakiwali obrońców kreatywnymi, indywidualnymi akcjami, do tego z bezlitosną precyzją wykorzystywali wszystkie kontrataki i w błyskawicznym tempie ich przewaga zaczęła rosnąć.

Po rzucie Gilberto Duartew 44. minucie przyjezdni znów prowadzili pięcioma trafieniami. Po tym ciosie kielczanie się już nie podnieśli. Festiwal rzutów trwał w najlepsze, ale to szczypiorniści z Barcelony dzierżyli w swoich rękach pełną kontrolę. Siedemdziesiąt osiem - na tylu bramkach stanął licznik w tym starciu.

REKLAMA

Liga Mistrzów, grupa A, 9. kolejka:

PGE VIVE Kielce- FC Barca Lassa36:42 (15:18)

PGE VIVE: Cupara, Ivić - Bis, A. Dujshebaev 5, Aguinagalde 3, Jachlewski 2, Janc 5, Lijewski 2, Jurkiewicz 1, Kulesz 6, Moryto 5, Fernandez Pere 1, D. Dujshebaev 1, Karalek 5
Karne: 1/1
Kary: 4 min. (Jurkiewicz, D. Dujshebaev - po 2 min.)

FC Barca Lassa: Perez de Vargas, Moller - Mortensen 9, Tomas 6, Entrerrios 1, Sorhaindo, Andersson, Arino 1, N'Guessan 5, Gomez 1, Dos Santos 1, Dolenec 1, Mem 2, Duarte 9, Palmarsson 5, Fabregas 2
Karne: 3/3
Kary: 2 min. (Palmarsson - 2 min.)

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości