Bieganie...po Berlinie

Bieganie...po Berlinie

Bieganie po Berlinie

WYJAZD NR 110

2019-WYJAZD NR 5

HERTHA BSC BERLIN-FORTUNA DUSSELDORF 1-2

6 KWIETNIA SOBOTA g.15:30

BUNDESLIGA

STADION OLIMPIJSKI BERLIN

     Na Pomorze Zachodnie, do moich rodzinnych Mieszkowic tym razem sprowadziły mnie dwa wydarzenia. Pierwszym był udział w najstarszym polskim maratonie w Dębnie w zacnym towarzystwie wtedy 72-letniego Jana i młodszej siostry Ewy. Przy okazji jednak chciałem również zaliczyć coś piłkarskiego, bo przecież futbolowe wypady to moja największa miłość :)

      Szybko prześledziłem więc terminarz Bundesligi, z którego jak byk wynikało, że w czasie mojej wizyty Hertha gra u siebie domowy mecz z Fortuną Dusseldorf. Szybko więc zakupiłem wejściówkę online i już myślami mogłem przenieść się na ogromny Stadion Olimpijski w Berlinie. Ostatnim razem byłem tam na meczu miejscowych z Bayernem Monachium w lutym 2017 i był to wyjazd na którym razem z kolegą Michałem pokonaliśmy całe wazy i wazony niemieckiego i polskiego piwska, jagermeisterów i wszelkich innych trunków wyskokowych. Oj długo, do siebie dochodziłem po tej wycieczce i w już wtedy złożyłem sobie przyrzeczenie, że pojawię się na Hercie na trzeźwo i bez żadnych procentowych wspomagaczy. Cała relacja z mojej pierwszej, „upojnej” wycieczki znajduje się tutaj

https://piotrontour.futbolowo.pl/news/article/bundesliga-w-cieniu-piwa

   Tym razem jednak dokładnie wszystko było inaczej. Do Mieszkowic dotarliśmy w piątek i zostawiwszy chłopców dziadkom, w sobotę po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku Berlina. Z jednej strony z Mieszkowic do stolicy Niemiec, jest jakieś 100 km-z drugiej strony jedzie się długo, ale już głównie przez sam Berlin. Jako, że stolica Niemiec liczy sobie kilka milionów mieszkańców, to praktycznie dojazd z Mieszkowic do Berlina zajmuje tyle samo czasu, co następnie przejazd przez sam Berlin. Dodatkowo mieliśmy pecha, ponieważ akurat w mieście trwały jakieś demonstracje i sporo ulicy było po prostu zablokowanych. Karolę ostawiłem więc w końcu w upatrzonej przez nią dzielnicy, gdzie zamierzała zwiedzać i pić dobrą kawę, a sam dziarsko ruszyłem w kierunku Stadionu Olimpijskiego, co znowu zajęło mi mnóstwo czasu. W końcu jakieś 1,5 km od stadionu znalazłem miejsce do zaparkowania i ostatnie metry pokonałem już na piechotę.

     Po drodze zrobiłem jeszcze szybkiego wursta i niestety tuż przed wejściem na obiekt moje zadowolenie całkowicie zniknęło. Okazało się bowiem, że nie można na obiekt wnieść plecaków i to nawet takich jak mój, czyli całkowicie pustych. Zamiast więc cieszyć się atmosferą przedmeczową, musiałem jak ten głuptak, stać w kolejce i zablokować 13 euro na oddanie do depozytu …pustego plecaka. Ale jak mawiał sp. Kazimierz Górski-gra się tak, jak przeciwnik pozwala…

     W końcu jednak udało mi się dotrzeć na moje miejsce i nie ukrywam, że byłem zachwycony. Piłkarze kończyli rozgrzewkę, pogoda była piękna i pozostało mi tylko oczekiwać na dobry mecz. Moje siedzisko znajdowało się całkiem blisko sektora gości, więc mogłem sobie spokojnie podziwiać solidny niemiecki doping. No i zaczęło się…. Na początku mecz wydawał się całkiem wyrównany, ale z upływem minut przewagę uzyskiwali wspierani dość głośnym dopingiem swoich fanów, goście z Dusseldorfu. Podsumowaniem tej przewagi była bardzo ładna bramka na 0-1 zdobyta przez piłkarza Fortuny Benito Ramana w 35 minucie. Dosłownie w parę minut później , po składnej akcji Herthy wyrównał Marko Grujic. Do szatni obie drużyny schodziły więc z wynikiem remisowym. W przerwie nigdzie się nie ruszałem, ponieważ to co zamierzałem wydać na meczu, zostawiłem w depozycie.

     Rozpoczęcie drugiej połowy znowu przyniosło wyrównaną grę obojga drużyn. Hertha mocno napierała, ale zwycięski cios w 61 minucie zadali goście, za sprawą tego samego Benito Ramana. Później jeszcze Hertha starała się wyrównać, ale w niesamowitej sytuacji obronił bramkarz Fortuny Rensing. Wygrana gości więc stała się faktem, a ja Stadion Olimpijski opuszczałem trzeźwy i zadowolony w odróżnieniu od mojej pierwszej wizyty w tym miejscu. Gdy w końcu dotarłem do domu, musiałem tylko na Kreuzbergu odnaleźć moją małżonkę Karolinę. Sam dojazd tam autem, zajął mi koszmarnie dużo czasu, ale dzięki temu byliśmy z Karolą świadkami tradycyjnego tureckiego ślubu w meczecie. Potem jeszcze szybka kawa i powrót do Mieszkowic, ponieważ…następnego dnia czekał na mnie udział w najstarszym polskim maratonie w Dębnie.

     Biegliśmy w silnym rodzinnym składzie tj. nasz nestor Jan, wtedy lat 72, moja młodsza siostra Ewa i moja skromna osoba. Moje cele biegowe na ten start były dwa. Po pierwsze ukończyć, a po drugie złamać 4 godziny. Do 30 kilometra biegłem sobie spokojnie razem z tatą Janem. Potem jednak uznałem, że zaczynam atakować „łamanie” 4 godzin. Mój zryw nastąpił jednak zbyt późno i pojawiłem się na mecie w czasie 4:06. Wyprzedziła mnie siostra Ewa, a Jan dobiegł parę minut po mnie. Faktem niezaprzeczalnym jest, że na mecie byłem dość mocno zmęczony, ale trafił nam się wyjątkowo ciepły dzień, więc łatwo nie było. Biegowo więc należy dalej walczyć, by złamać w końcu te 4 godziny w maratonie, bo jak powiedział mi kiedyś taki emerytowany biegacz w czasie zawodów ultra….”Biec maraton powyżej 4 godzin to ogromny wstyd” :):):)

W skrócie

Ocena 1-5 Daję czwórkę, chociaż bardzo mi się podobało. Po pierwsze, za dziwaczny wymysł z brakiem możliwości wniesienia na stadion nawet pustego plecaka. Z tego powodu, musiałem wydać 3 euro i zablokować kolejne 10 euro na depozyt plus zmarnować ponad 20 minut w kolejce, co spowodowało, że nie mogłem nic zjeść ani wypić przed meczem. Do tego na minus z pewnością to, że mimo doskonałej słonecznej pogody, nie mogłem wypić nawet łyczka piwka, bo na mecz wybrałem się autem. Na minus także duże korki w Berlinie.

Piwo Miałem wrażenie, że piwo spożywali wszyscy poza mną. W Niemczech mój ulubiony napój można pić swobodnie na ulicy, więc idąc od zaparkowanego samochodu na stadion z zazdrością obserwowałem kibiców Herthy, którzy popijali hektolitry tego trunku.

Jadło Jak to u naszych sąsiadów bardzo na bogato. W okolicach stadionu już roiło się od solidnych stoisk z kibicowskimi przysmakami, na jednym z których zjadłem solidnego wursta. Na samym stadionie już nie jadłem nic, ponieważ euro przeznaczone na kiełbasę, zniknęło…w depozycie. Podsumowując, w Niemczech pod tym względem jednak nigdy wstydu nie ma

Bilety Oczywiście kupione wcześniej i wygodnie online. Cena, chyba 40 euro, a więc jak za solidny mecz w Bundeslidze, dobra. Wydruk domowy, a więc pamiątka…taka sobie.

Gadżety Były wszędzie, więc zakupiłem w końcu smycz Herthy, ponieważ tę pierwszą straciłem w poznańskim pubie, po moich z Michałem powrocie z Berlina. Cena, chyba 10 euro.

Uczestnicy Na meczu sam, ale za to w Berlinie, razem z Karolą.

SKŁADY

Hertha-R.Jarstein-V.Lazaro,N.Stark, K.Rekik, M.Mittelstadt-M.Grujic, P.Skjelbred-M.Leckie(78 Palko Dardai), O.Duda(70 J.Dilrosun), S.Kalou-D.Selke

Fortuna-M.Rensing-N.Giesselmann(78 R.Bormuth), M.Kamiński, A.Hoffmann, M.Zimmermann-A.Bodzek-D.Lukebakio (68 Takahasi Usami), O.Fink (73 Marcel Sobotka), K.Stoger, B.Raman-R.Hennings

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości