289 Praskie Derby

289 Praskie Derby

289 Praskie Derby

WYJAZD NR 90

2018 WYJAZD NR 6

AC SPARTA PRAGA-SLAVIA PRAGA 3-3

17 MARCA 2018 SOBOTA g.17:30

GENERALI ARENA PRAGA

PIŁKA NOŻNA

CZESKA EKSTRAKLASA

     Daniem głównym mojego wyjazdu do Czech były 289 Praskie Derby czyli mecz Sparty ze Slavią. Dla mniej wtajemniczonych, waga tego meczu jest (zachowując efekt skali) taka sama jak potyczek Realu z Barceloną, Interu z Milanem, Bayernu z Borussią czy…Wisły z Cracovią :) O biletach z wolnej sprzedaży można więc było tylko pomarzyć. Niemniej, ja jak zwykle w sytuacjach awaryjnych, postanowiłem nie liczyć się z funduszami i bilet nabyłem na Viagogo. Wiele chłopaków z branży krytykuje ten portal, ale ja, nigdy się na nich nie zawiodłem. Mimo, że to co kupowałem zawsze było ostro przepłacone.

      Kupiłem więc online bilet na ten ciekawy mecz za około 250 zł i zacząłem organizować swój zimowy wyjazd do Pragi w pojedynkę. Żona, raczej nie była zainteresowana meczem, a chłopcy…byli jeszcze za mali by pokumać o jak wielkiej rangi spotkanie chodzi :)

       Jadąc sam, zaplanowałem więc swoje 36 godzin w Czechach tak, by zobaczyć minimum trzy mecze. W sobotę rano pojawiłem się więc w Trzyńcu, skąd relację już mogliście przeczytać https://piotrontour.futbolowo.pl/news/article/czeski-tryptyk Stamtąd jednak już na początku drugiej połowy musiałem się szybko ewakuować by zdążyć na danie główne czyli zacne Praskie Derby. By uniknąć komplikacji dużo wcześniej zarezerwowałem sobie hotel na Żiżkowie i to w takiej destynacji bym spokojnie mógł dojść piechotą i na stadion Sparty i na moją ukochaną,pasiastą Victorię Żiżkov, którą miałem w planach w niedzielny poranek.

       Po dość wymagającej jeździe po niestety słabych czeskich autostradach, w swoim praskim hotelu Populus pojawiłem się około godziny 15. Naprawdę w Polsce, powoli nie mamy się czego wstydzić jeśli chodzi o drogi, a szczególnie jeżeli chodzi również i o miejsca do odpoczynku przy autostradach. W Czechach tzw. mopy wyglądają naprawdę marnie…Po zameldowaniu się w hotelu, szybko zorganizowałem się i ruszyłem piechotą na nieco już wysłużony stadion Sparty. Auto oczywiście pozostawiłem na hotelowym parkingu, bowiem mimo mroźnej aury zamierzałem wypić kilka pysznych czeskich piw, racząc się oglądaniem tego kultowego spotkania. Na stadion szedłem dość długo i jak okazało się, blisko z hotelu, było tylko według googlowskiej mapy :) Niemniej na stadion dotarłem jeszcze o takiej porze, że bez nerwów mogłem ustawić się ze swoim biletem w kolejce do kołowrotków. Tłum oczekujących był jednak spory, ale ja absolutnie nie nudziłem się, ponieważ na telefonie, na NC GO, oglądałem dzielnie walczących o ligowe punkty piłkarzy mojej ulubionej drużyny czyli Pogoni Szczecin. Widziałem jak Czesi zaglądali mi przez ramię i pewnie nie mogli się nadziwić co też to ja sobie oglądam. Mimo tłoku, wszedłem dość sprawnie i jako, że miałem dobry czas to od razu zakupiłem plastikowy kufelek smacznego czeskiego piwka. Do tego dołożyłem kiełbaskę i już przed meczem byłem z tego powodu bardzo zadowolony. Moje miejsce znajdowało się zaraz za bramką i jak się później okazało była to bramka kluczowa dla losów spotkania, bo wszystkie sześć bramek padło tuż przed moimi oczami :)

       Doping i oprawa na duży plus. Nie mogłem się nadziwić, gdy przy dość solidnym mrozie cały sektor ultrasów Sparty rozebrał się prawie do naga i w świetle rac dziko dopingował swój zespół. Było to naprawdę miażdżące. Oczywiście, nie obyło się też bez wątków antysemickich. Kibice Sparty bardzo często i bardzo dziarsko wyzywali adwersarzy ze Slavii od „Żydów”, śpiewając gromko „ Jude-Slavia”. Tak czy owak, doping i oprawa był jednym z mocniejszych punktów tego widowiska. Niemniej, zaskoczył mnie też sam mecz, bo był…porażający i z pewnością było to jedno z najlepszych spotkań jakie widziałem w swoim życiu.

      Przyznam szczerze, że nie liczyłem na to, że będzie to taka petarda. Od początku na boisku rozpoczęła się wojna na noże i obie drużyny walczyły o każdy centymetr murawy. Sparta przez pierwsze 45 minut rządziła i dzieliła na boisku. Slavia walczyła, ale jej ruchy były spóźnione i dwa razy wolniejsze niż Spartan. Padały więc kolejne bramki dla gospodarzy i wynik 3-0 do przerwy wydawał się najmniejszym wymiarem kary dla grającej ambitnie, ale bez polotu Slavii. Do przerwy już jednak nie brakowało ogromnych emocji z VARem w roli głównej. Już przy stanie 2-0 dla Sparty, sędzia Kralovec podyktował karnego za zagranie ręką przez jednego z graczy Slavii. Jak się okazało ręka była, tyle tylko, że przed polem karnym i sędzia zmienił swoją decyzję po VARze na rzut wolny. Z wolnego Spartanie szybko rozegrali piłkę i zdobyli bramkę na 3-0. Znowu jednak nastąpiła konsultacja VAR i sędziowie ostatecznie uznali, że tutaj miał miejsce spalony, a więc pozostał wynik 2-0. Szybko więc z kontrą ruszyła Slavia i momentalnie zdobyła bramkę. Na chwilę zrobiło się więc w 21 minucie 2-1. Znowu jednak do akcji wkroczył VAR i uznano, że i ta bramka została zdobyta ze…spalonego. A więc ponownie wynik powrócił do stanu 2-0. Można powiedzieć, że czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałem. Praktycznie w ciągu trzech minut, sędzia trzykrotnie użył VARu i za każdym razem zmieniał swoją pierwotną decyzję, raz odwołując karnego i dwa razy nie uznając bramek zdobytych po spalonym. Do przerwy jednak Spartanie wbili Slavii jeszcze jedną bramkę za przyczyną niejakiego Nicolae Stanciu, dla którego to było już drugie trafienie w tym meczu i zrobiło się 3-0 w 43 minucie. Wydawało się, że mecz się zakończył i w drugiej połowie nic godnego uwagi już się nie wydarzy. Jak pokazał czas było to bardzo mylne podejście. Do 70 minuty trwała na boisku zacięta walka, ale Sparta cały czas utrzymywała prowadzenie 3-0. Wtedy to jednak Slavia złapała kontakt na 3-1 za sprawą niejakiego Miroslava Stocha. W 83 minucie zrobiło się już 3-2 ponieważ kolejne trafienie dla Slavii zaliczył Simon Deli. Na 7 minut przed końcem spotkania zrobiło się więc bardzo, bardzo gorąco. Siedzący nieopodal mojego sektora kibice Slavii poczuli jednak „krew” i zaczęli z całych sił dopingować swoich piłkarzy. Mijały jednak kolejne minuty i wydawało się, że Spartanie dowiozą zwycięstwo do końca. W 95 minucie tuż koło miejsca w którym siedziałem, a więc w polu karnym Sparty, doszło do potwornej kotłowaniny, w czasie której padł jak rażony gromem jednak z piłkarzy Slavii. Z mojego miejsca-a siedziałem blisko-trudno było ocenić czy faktycznie doszło do przewinienia. Sędzia Kralovec również miał wątpliwości i puścił akcję, a Spartanie ruszyli dziarsko pod bramkę Slavii. Gdy jednak już byli w polu karnym, sędzia przerwał akcję i wskazał, że jednak będzie konsultacja VAR zagrania które miało miejsce tuż przed moimi oczami, kilkadziesiąt sekund wcześniej. Akcja została więc cofnięta, a sędzia Kralovec w piątej minucie doliczonego czasu wskazał na wapno…dla Slavii. Do karnego podszedł Milan Skoda i pewnie wykorzystał jedenastkę. Kibice Sparty zamarli, a z sektora Slavii można było usłyszeć…dziki ryk tryumfu. Tak to jest gdy się remisuje, przegrany mecz.

     Po tym wszystkim siedziałem oniemiały na trybunach. Jako kibic byłem na wielu meczach, jako sędzia zaliczyłem prawie tysiąc spotkań, ale takich emocji, takiej walki, takiego kibicowania, nie widziałem chyba nigdy wcześniej. To była futbolowa rozpierducha, przez duże R!

        Takie mecze pokazują, ze prawdziwych emocji można doświadczyć nie tylko na stadionach Realu czy Barcelony, ale prawdziwą jazdę można zobaczyć także w naszym, praktycznie lokalnym wymiarze. Polecam wyjazd na praskie derby, wszystkim bo naprawdę warto.

       Po meczu, zachwycony tym co zobaczyłem udałem się jeszcze do sklepu Sparty, gdzie kupiłem parę fajnych rzeczy, a mianowicie: smoczek dla Stefana, koszulkę dla Ola i smycz dla siebie.

            W drogę powrotną również wybrałem się piechotą, przecinając Most Karola w Pradze i w okolicach ścisłego centrum zatrzymując się na solidny posiłek. Długo zastanawiałem się co zjeść i ostatecznie zamiast do jakiejś zacnej restauracji trafiłem do takiego okolicznościowego kramu, gdzie skosztowałem czeskich mięsiw i piwa. Wszystko było bardzo smaczne, ale i okrutnie…drogie. Po tej kulinarnej uczcie, nieco ociężały ruszyłem już dalej piechotą do mojego hotelu na Żiżkovie, po drodze odwiedzając jeszcze piwny przybytek, tak by miło zakończyć ten naprawdę udany dzień.

       A następnego dnia czekał mnie mecz Victorii Żiżkov z Hradec Kralove, ale o tym…już w następnej relacji :)

W skrócie

Ocena 1-5 Daję mocną piątkę. Był to jeden z najlepszych meczów na którym w życiu byłem. Prawdziwa petarda i torpeda i to nie tylko na trybunach, ale przede wszystkim na murawie.

Piwo To są Czechy, więc nawet na meczach podwyższonego ryzyka nie ma mowy o tym by zabrakło piwa. Jako, ze do Pragi dotarłem samochodem, który szybciutko porzuciłem pod hotelem na Żiżkovie to już na meczu mogłem spokojnie napić się piwka. Niestety było tak zimno, że mój ulubiony trunek piłem jedynie przed meczem w ilości jednego plastikowego kufelka za 50 KC. W przerwie była zbyt duża kolejka, a po meczu było mi już tak zimno, że ani nie mialem na piwo ochoty, a i liczne stoiska były w większości pozamykane. Nadrobiłem to jednak jakoś nieco później:)

Jadło Oczywiście na samym stadionie było wiele ciekawych stoisk z jadłem i to dość urozmaiconym. Ja jednak po porannej kiełbasie w Trzyńcu, znowu miałem ochotę na...kiełbasę, za która tutaj zapłaciłem jakieś 70 KC i która, nie ma co ukrywać była...wspaniała:) Ciekawe jest to, że na moim sektorze było także stoisko McDonalda, gdzie za 30 KC można było kupic cheesburgera oraz cole, ale nie cieszyło się ono zbytnim zainteresowaniem.

Bilety Na bilety polowałem dość długo. Nie były one dostępne w wolnej sprzedaży, ani na stronie Sparty, ani też na czeskich portalach aukcyjnych. Pozostał więc tylko rynek wtórny i mój zaprzyjaźniony, ale sakramencko drogi portal Viagago. Tam dopiero za ok.250 zł udało mi się nabyć bilet w wersji online do samodzielnego wydruku w domu. Kusiło mnie by nabyć normalną wersję, ale z kosztami kuriera była droższa o prawie 200 zł. Tak czy owak i tak jest to przyzwoita pamiątka.Miejsce miałem tuż za bramką, ale bardzo blisko boiska, co naprawdę było sporą frajdą.

Gadżety Tu na szczęście także było na bogato. Przede wszystkim przy stadionie Sparty jest sklep. Przed meczem było tam sporo ludzi, więc nie chciałem tracić czasu na zakupy, ale już po meczu było o wiele bardziej kameralnie i kupiłem tam sporo fajnych rzeczy. Dla siebie oczywiście smycz, dla Olka tshirt, a dla Stefana smoczek, którego używał przez długie miesiące.

Doping Było bardzo na bogato, wszak to pojedynek derbowy odwiecznych wrogów. Zachęcam więc szczególnie do obejrzenia fotogalerii z tego meczu i dołączonych do relacji filmików na you tubie.

Uczestnicy Sam jak palec-jest to forma podróży piłkarskich, które często o prostu lubię. Odcinam się od wszystkiego, w pełni resetuję i koncentruję się na tej mojej ulubionej…ziemskiej przyjemności J

Dojazd Do Pragi samochodem, bo najszybciej ( ale z pewnością nie najtaniej). Na sam mecz z hotelu na Żiżkovie piechotką, co było także sporą atrakcją, choć pewnie jakieś 4 km w jedną stronę zrobiłem J

Koszty Zależy jak na to spojrzeć. Cały czeski wyjazd z pakietem trzech meczów kosztował mnie ok.1100-1200 zł. Ten mecz był znacznie tańszy, ale całość z biletem oscylowała w granicach 400 zł.

Składy

Sparta Florin Nita-Guelor Kanga-Lukas Stetina-Costa Nhamoinesu-Ondrej Zahustel-Vaclav Kadlec ( Josef Sural)-Jiri Kulhanek-David Lafata (Michal Sacek)-Nicolae Stanciu-Martin Frydek-Srdan Plavsic ( Michal Kadlec)

Slavia Ondrej Kolar-Jakub Jugas-Miroslav Stoch-Josef Husbauer-Jan Boril-Simon Deli-Milan Skoda-Tomas Soucek-Danny (Jakub Hromada)-Mick van Buren (Stanislav Tecl)-Michal Frydrych

Bramki Sparta Nicolae Stanciu 12,43 , Tomas Soucek (samobój) 30

Bramki Slavia Miroslav Stoch 70, Simon Deli 83, Milan Skoda 95

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości