Poranek na Żiżkovie
Poranek na Żiżkovie
WYJAZD NR 91
2018-WYJAZD 7
VICTORIA ŻIŻKOV-FC HRADEC KRALOVE 2-0
18 MARCA 2018 NIEDZIELA g.10:15
STADION VICTORII ŻIŻKOV
CZECHY
2 LIGA
Mój drugi i zarazem ostatni dzień w Pradze rozpoczął się wczesnym, ale bardzo dobrym śniadaniem w hotelu Populus gdzie stacjonowałem. Po solidnym posiłku nastał czas ostatniego akcentu mojego piłkarskiego pobytu na ziemi czeskiej. Deserem mojej czeskiej eskapady miał być bowiem mecz mojej ulubionej praskiej drużyny czyli Viktorii Żiżkov. Oczywiście także na jej stadion wybrałem się piechotą, ale tym razem trasa była o wiele krótsza niż na stadion Sparty, który przy okazji derbów ze Slavią odwiedziłem dzień wcześniej. W ten marcowy, bardzo zimny, niedzielny poranek Praga sprawiała wrażenie prawie całkiem wyludnionej. Żiżkov był praktycznie pusty, ruch samochodowy był minimalny, a mnie mijali pojedynczy przechodnie. W takiej więcej kontemplacyjnej ciszy szedłem sobie pustymi ulicami na nieco starodawny stadion Victorii Ziżkov. Na miejsce dotarłem dość szybko i nie musiałem troszczyć się o bilet, bo ten nabyłem wcześniej online. Nawet tak hipsterski klub jak Victoria oferuje taką możliwość :) Jako, że było jeszcze trochę czasu to ruszyłem na małe zakupy w naprawdę klimatycznym sklepie klubowym prowadzonym przez takie starsze małżeństwo. Najpierw zakupiłem oczywiście smycz i program meczowy. W przerwie zaś uzupełniłem zakupy o magnez na lodówkę i otwieracz do piwa.
Niestety nędzne warunki atmosferyczne spowodowały, że rozpoczęcie meczu znacznie się opóźniło, a nawet w pewnym momencie pojedynek ten stanął pod znakiem zapytania. Na murawie faktycznie zalegało trochę śniegu i finalnie służby porządkowe poradziły sobie z tym problemem. Ostatecznie więc mecz rozpoczął się z półgodzinnym poślizgiem. Na trybunach nie było tłumów, a dominowali zdecydowanie tzw. lokalsi tj. mieszkańcy dzielnicy Żiżkov, niektórzy w strojach jak za czasów Czechosłowacji :) Dotarło też kilkunastu kibiców z Hradec Kralove, jednak ani ich doping, ani doping miejscowych na kolana nie powalały. Urocza jest jednak atmosfera starego obiektu na Żiżkovie, który wtopiony jest architekturę okolicznych, często bardzo podniszczonych kamienic. Stadion ma pojemność ponad 5 tys miejsc, jednak na meczu na którym byłem myślę, że był zapełniony góra 1/3 swojej pojemności.
Mecz okazał się nawet dość dobrym widowiskiem. Patrząc z poziomu trybun wydawało się, że obie drużyny toczą wyrównany pojedynek. W pierwszej połowie Victoria miała jednak mecz pod kontrolą i bramka zdobyta w 29 minucie przez Jana Kuchtę praktycznie nieco ustawiła to spotkanie. W 56 minucie jednak jeden z piłkarzy Hradec Kralove sfaulował napastnika Victorii i mimo protestów gości, młody arbiter podyktował rzut karny dla gospodarzy. Strzał jednak obronił bramkarz gości, ale wobec dobitki Jakuba Urbanca był już bezradny. Goście rzucili się do ataku, ale momentami przypominali swoimi atakami bezzębnego lisa w podlaskim kurniku. Atakowali dziarsko, by w finalnej fazie swoje akcje partaczyć.. Mi z kolei z każdą kolejną minutą robiło się coraz bardziej zimno i pod sam koniec spotkania byłem już solidnie przemarznięty. Po końcowym gwizdku dobrze prowadzącego te zawody młodego czeskiego arbitra, czym prędzej udałem po swój samochód pozostawiony pod hotelem Populus i ruszyłem w drogę do Polski. Włączyłem audiobooka i jadąc te kilkaset kilometrów spokojnie mogłem kontemplować swój już trzeci wyjazd do Pragi, który był jednak zarazem pierwszym piłkarskim tripem.
Klub z Żiżkova został założony już w 1903 roku i jest jednym z najstarszych klubów w Czechach. Drużyna większe sukcesy odniosła już jednak bardzo, bardzo dawno temu, bo głównie przed drugą wojną światową. Piłkarze z Żiżkova byli chociażby mistrzami Czechosłowacji w 1928 roku . W ostatnich latach dwukrotnie zdobyli Puchar Czech, a było to w roku 1994 i 2001. Od 18 lat jednak na klimatycznym żiżkowskim stadionie panuje posucha i także w sezonie 2019/2020 piłkarze Victorii walczą jedynie na drugim froncie.
Z mojej strony mogę tylko wszystkim moim miłym czytelnikom polecić meczową wycieczkę właśnie tam. Piłkarze z Żiżkova swoje domowe mecze na ogół zaczynają w niedzielny poranek o godzinie 10:15. Jest to doskonały moment by niedzielne zwiedzanie Pragi rozpocząć właśnie od tego miejsca, bo jest w sposób wręcz idealny nietknięte komercją i można tam poczuć taki, cudowny lokalny klimat. I nawet nie piłka jest tu najważniejsza, ale cała otoczka tych prastarych praskich kamienic, połączona z klimatem lokalnych kibiców i solidnym meczowym jadłem i napitkiem. Każdemu kto lubi takie lokalne i niekomercyjne klimaty polecam więc wizytę na piłkarskim Żiżkovie jako…punkt obowiązkowy :)
W skrócie
Ocena Daję mocną czwórkę. Za klimat, za pasję, za jadło, za to co wokół stadionu. Mankamenty jedyne-to może trochę sporadyczny doping miejscowych fanów i frekwencja, która mogłaby być nieco lepsza.
Piwo Mimo mroźnej aury można było spokojnie je nabyć w bardzo bogato zaopatrzonym punkcie gastronomicznym położonym na stadionie. Ja jednak zaraz po meczu miałem zamiar udać się samochodem do kraju, więc wypiłem tylko herbatkę. Było naprawdę zimno i jakoś tego piwa mniej było szkoda.
Jadło Jak to w Czechach, było do wyboru i do koloru. Ja tym razem skromnie, bo spotkanie zaczynało się już po 10 rano i jeszcze nie było u mnie kiełbasianej weny. Także z tego powodu, że hotel Populus zaoferował mi naprawdę doskonałe śniadanie. Mimo więc kiełbasianych atrakcji, ja w przerwie wybrałem coś co u nas jest praktycznie nie do uświadczenia. Nabyłem bowiem taką piękną kanapkę ze smalcem i cebulą, której nie powstydzili by się nawet wyznawcy „chłopskiego jadła”. Ceny już nie pamiętam, ale była symboliczna.
Bilety Gdy jadę na mecz nieco dalej, zawsze wolę mieć pewność, że jednak na stadion wejdę. Na stronie Victorii Żiżkov istniała opcja zakupu online, z której oczywiście ochoczo skorzystałem. Bilet nie był zbyt drogi i przeliczeniu na PLNy kosztował jakieś 15 zł. Już pod stadionem okazało się, że wejściówkę bez problemu zakupiłbym w kasie, ale …nie dla mnie takie ryzyko J Pamiątka oczywiście z tego wydruku była żadna, ale przynajmniej nie było też i stresu.
Gadżety Bardzo fajnie jak na klub niebogaty i drugoligowy. Minisklepik z gadżetami prowadziło w czasie mojej wizyty na Żiżkovie takie sympatyczne starsze małżeństwo i mam nadzieję, że do tej pory nic się nie zmieniło w tym zakresie J Można było tam nabyć wszystko co każdy kibic potrzebuje, od koszulek meczowych, szalików, po drobniejsze gadżety jak smycze, magnesy czy inne drobiazgi. Nie ma co-w środku było trochę hipstersko, bo to nie był taki typowy klubowy shop, więc nieco artystycznego nieładu się tam trafiło. Ja kupiłem oczywiście smycz, magnez na lodówkę, program meczowy i…otwieracz do piwa. Wszystko w barwach Victorii Żiżkov i wszystko oczywiście w dobrej cenie :)
Statystyki Był to mój już czwarty mecz na lidze czeskiej. Ogólnie zaś był to mój wyjazd nr 91, a w roku 2018 wyjazd nr 7.
Uczestnicy Sam jak palec-nie miałem sumienia by ciągnąć Karolę i chłopców na tego typu piłkarski wypoczynek. Z drugiej strony-Karola też nie przejawiała entuzjazmu na taką wycieczkę J
Dojazd Samochodem oczywiście-szybko i bardzo komfortowo. Można oczywiście było skusić się na flixbusa albo kolej, ale nie było czasu. Drogi w Czechach nie są z całą pewnością lepsze jak u nas, ale jedzie się płynnie. Nie ma korków i łatwo wszędzie można trafić.
Doping Próbowali coś miejscowi, próbowali także przybysze z Hradec Kralove, ale ogólnie to…szału nie było.
Foto Koniecznie równie zachęcam do obejrzenia całej galerii zdjęć z tego meczu, która jest dostępna w wersji klasycznej mojej strony.
Statystyki meczowe
Victoria Żiżkov-Hradec Kralove 2-0
Bramki Jan Kuchta 29 min, Jakub Urbanec 56
Komentarze