Estadio di Kukurydza

Estadio di Kukurydza

Estadio di Kukurydza

WYJAZD NR 76

2017 SPOTKANIE NR 13

21 LIPCA 2017 g.18:00 PIĄTEK

NIECIECZA

SANDECJA NOWY SĄCZ-ARKA GDYNIA 0:0

EKSTRAKLASA

     Od roku 2014 nie było mnie w Niecieczy, kiedy to ostatni raz wizytowałem Estadio di Kukurydza w czasie meczu pierwszej ligi pomiędzy Bruk Betem, a Widzewem. Tym razem jednak celem była wizyta na meczu beniaminka Ekstraklasy czyli Sandecji. Stadion beniaminka nie został dopuszczony do rozgrywek najwyższego szczebla i z tego powodu gracze z Sącza swoje spotkania w roli gospodarza musieli rozgrywać w Niecieczy. Jak skończyła się przygoda futbolistów z Sącza w sezonie 2017/2018 wszyscy wiemy. Po nienajgorszym początku, ekipa znad Dunajca, szybko zakotwiczyła w dolnych rejonach tabeli i już się z nich nie wydostała. Moim zdaniem kolejny raz zabrakło cierpliwości, bo gdyby włodarze klubu dłużej dali popracować trenerowi Mroczkowskiemu, to być może szansa na utrzymanie byłaby dużo większa…

     Starzejąc się, staram się coraz bardziej dążyć do ideologii minimalizmu. Takim guru, w tej dziedzinie, jest niejaki Leo Babauta, który napisał kilka naprawdę cennych książek w tej tematyce, które każdemu z moich miłych czytelników polecam. Otóż ten Babauta słusznie zaleca, by w życiu odrzucić te aktywności, na których nam mniej zależy i skupić się na tych, które są dla nas zdecydowanie najważniejsze. U mnie w wąskim kręgu tego co jest dla mnie najbardziej istotne, znalazła się oczywiście piłka nożna w postaci groundhoppingu i rzecz jasna moich przygód z gwizdkiem.

      Mecz odbywał się w piątek, a jeszcze w czwartek popołudniu, po pracy, udałem się na grilla do mojego doskonałego przyjaciela z czasów studenckich i zarazem ślubnego świadka Przemka. W pobliżu studium wychowania fizycznego UJ spędziłem z Przemkiem i jego druhami z pracy naprawdę miłe chwile, więc gdy w czwartkową noc wróciłem do domu, zasnąłem niemal natychmiast. Obudziłem się jednak równie szybko, ponieważ zapomniałem, kładąc się do łoża, że w piekarniku zostawiłem zapiekanki, które miały być moją kolacją... Dodam tylko, że piekarnik był odpalony i po nagłym wyłączeniu go, o trzeciej nad ranem, w domu czuć było spaleniznę jeszcze przez dwa tygodnie. Do tej pory Karolina nie może mi tego wybaczyć, ale przecież najważniejsze, że ani dom nie spłonął, ani ja nie utraciłem żywota w jego zgliszczach :)

     I tak w tych oparach absurdu i w ciężkiej atmosferze popalonego piekarnika, w piątkowy poranek podjąłem decyzję, że jadę do Niecieczy. Przede wszystkim chciałem zobaczyć na żywo Sandecję w Ekstraklasie, mając świadomość, że przygoda drużyna z Nowego Sącza z Ekstraklasą, może nie potrwać zbyt długo. Rano szybko więc wyklikałem we właściwym portalu kupno biletu i już przed 17 ruszyłem autem w kierunku Tarnowa. Dzięki A4 pierwszy fragment mojej wycieczki na kukurydziane roztocze upłynął dość szybko. Po zjeździe z A4 szło mi jednak już znacznie wolniej, ponieważ praktycznie w każdym możliwym miejscu stały patrole policji, która chyba przy okazji meczu Sandecji z Arką obawiała się jakiegoś najazdu Hunów lub desantu aliantów…Na trasie były więc np. policyjne blokady, które wyłapywały każde auta o blachach KN lub KNS. Moje służbowe samochody od lat, mają warszawskie rejestracje, więc lokalni funkcjonariusze w ogóle nie byli mną zainteresowani i wszędzie byłem puszczany, bez żadnych zbytecznych kontroli.

     Gdy w końcu na rynku w Żabnie skręciłem na wąską drogę prowadzącą do Niecieczy, to byłem pełen obaw o to czy będę miał gdzie zostawić auto. Moje troski były znacznie na wyrost, ponieważ od 2014 kiedy to byłem w Niecieczy po raz ostatni, Estadio di Kukurydza przeszedł naprawdę solidny lifting. Stadion po inwestycjach rodziny Witkowskich wygląda naprawdę imponująco i w niczym nie przypomina znacznie skromniejszego obiektu na którym sędziowałem przed wieloma laty lub który wizytowałem w roku 2014. Jedynym constans są tylko rozległe pola w dalszym ciągu otaczające niecieczański obiekt.

       Parking przy stadionie jest naprawdę spory i bez żadnych problemów udało mi się wygodnie zaparkować samochód. Plusem jest także organizacja ruchu we wsi, bo mimo jednej drogi dojazdowej nie stałem praktycznie w żadnym korku. Może było to efektem dość marnej frekwencji (2,6 tys kibiców), ale jednak problemów komunikacyjnych, również z wyjazdem nie było praktycznie żadnych. Jako, że byłem przed czasem, co mi się zdarza bardzo rzadko, to zdążyłem jeszcze nabyć mój ulubiony przysmak stadionowy. Kiełbaska była bardzo smaczna i do tego w chrupiącej bułce, ale niestety przez swoją nieuwagę, sosami keczupowo-musztardowymi usmarowałem sobie całe spodnie już na samym początku spotkania. Krótko mówiąc, wyglądałem wtedy jak pospolity dziad. Na niewiele zdały się wizyty w sanitariatach. Musztardowe wykwity pozostały na mój spodenkach i bluzce. Jedynym elementem retuszu była bluza z długim kapturem, którą wstydliwie musiałem okrywać ohydne plamidła…

  Mecz porywający nie był. Arka przystąpiła do zawodów ze sporym respektem i od początku widać było, że remis bierze w ciemno. Z kolei Sandecja nie miała za wiele atutów by zagrozić piłkarzom z Gdyni. Sporo było zaangażowania i walki. Mało jednak efektownych akcji, dryblingów i strzałów. Swoją drużynę próbował rozruszać Wojciech Trochim, ale jego umiejętności dryblingowe, które co chwila starał się uskuteczniać, przypominały mi bardziej chytre zwody i zakosy kopacza z klasy A, niż ligowe granie. Doprawdy, wyglądało to nawet dość komicznie. Niemniej nie można panu Wojtkowi odmówić i wydolności i zaangażowania. Poza tym, że wybitnym technikiem pan Wojtek z pewnością już nigdy nie zostanie :) Co ciekawe, swojego najbardziej ambitnego gracza Sandecja, pozbyła się zaraz po zakończeniu nieudanego sezonu, oddając go do Chojniczanki. Wracając do meczu, ostatecznie, niestety, żadna bramka nie padła. Po zakończeniu więc tego, mocno przeciętnego spotkania, szybko udałem się więc na pobliski parking i bez większych problemów opuściłem kukurydziany stadion, udając się w kierunku A4 i Krakowa.

     Podsumowując-na chwilę obecną Sandecja już nic wspólnego z Niecieczą nie ma, a swoje domowe spotkania rozgrywa znowu w Nowym Sączu. Jestem zdania, że Nowy Sącz, po prostu nie był przygotowany na Ekstraklasę i myślę, że gdyby piłkarze znad Dunajca, mecze grali u siebie, a nie w Niecieczy, to ich szanse na utrzymanie byłyby znacznie większe. Co do samej Niecieczy, to mam nadzieję, że polskie Hoffenheim, będzie dalej istniało i rodzina Witkowskich nie wycofa się ze wspierania Słoni. Prawda jest bowiem taka, że gdy zabraknie mecenatu familii Witkowskich, to po drużynie…zostanie tylko kukurydza i naprawdę piękny stadion :)

W skrócie

Ocena Za wyjazd daję mocne 4. Mecz był słaby, ale cała reszta, naprawdę na solidnym, groundhopperowym poziomie. Kiebłaski, piwko, gadżety-bez zastrzeżeń. Doping, bez cudów, ale...był:)

Piwo Tego dnia na meczu piwo było nie dla mnie. Owszem w punkcie gastronomicznym oczywiście można je było zakupić, ale ja po ciężkim czwartkowym wieczorze nie miałem specjalnej ochoty by je spożywać, a ponadto na mecz dotarłem autem, bo piątek był dla mnie normalnym dniem pracy i inaczej by się nie dało…

Jadło Na mecz dotarłem mocno głodny, bo jedynym posiłkiem w tym dniu było dla mnie śniadanie. Jako, że wyjątkowo się nie spóźniłem, to już 10 minut przed pierwszym gwizdkiem stałem grzecznie w kolejce w punkcie gastro, by tuż przed 18 zakupić kiełbaskę i cole. Cena za zestaw to 17 zł, a kiełbasa podana w sposób niestandardowy czyli od razu w bułce. I wszystko byłoby najfajniej na świecie, gdyby nie to, że duża część musztardy w jakiś niezbadany sposób znalazła się na mojej koszulce i spodenkach. Wyglądałem jak ostatni dziadyga i musiałem dwukrotnie „dopierać” się w wc, by nie wyglądać jak „osrajdupa” spod mostu. Niestety moje zabiegi niewiele dały i finalnie ubrałem bluzę z długim rękawem, która częściowa ukryła mój fatalny stan. Nawet smycz uwaliłem w musztardzie...Do tej pory nie wiem jak doszło do tego...przecieku

Bilety Postanowiłem, że na mecz pojadę tylko w takim wypadku, gdy bilety będzie można nabyć online. Miałem w pamięci swoją wyprawę do Niecieczy sprzed trzech lat na mecz pierwszej ligi z Widzewem , gdy w niewielkiej kolejce do kasy spędziłem całą pierwszą połowę. Biletów jednak na kilka dni przed meczem w sieci nie można było nabyć mimo że strona Sandecji informowała, ze na kupbilet.pl będzie je można kupić. Napisałem nawet maila do biura Sandecji w tej sprawie, ale nikt nie był uprzejmy mi odpowiedzieć. Niemniej w czwartek, dobę przed pierwszym gwizdkiem na kupbilet.pl pojawiły się bilety. W piątek rano podjąłem decyzję, że jadę i za łącznie 34 zł nabyłem wejściówkę. Pamiątka to niestety żadna, własny wydruk w domu, ale bałem się kolejek i dużej liczby kibiców,stąd takie rozwiązanie.

Gadżety Na szczęście były! Choć było to nie do końca oczywiste, bo Sandecja grała niby u siebie, a tak naprawdę na wyjeździe. Ale moje czujne oko wypatrzyło stoisko i nabyłem czarno-białą smycz za 10 zł. Bardzo cenne!

Dojazd Dla wygody i z braku czasu samochodem-dość szybko A4,a potem 23 km drogami lokalnymi pod bardzo czujnym okiem policjantów, którzy byli wszędzie.

Doping Szału nie było, ale zorganizowany doping przez cały mecz był. Kibice Sandecji starali się jak mogli-w mojej subiektywnej ocenie repertuar mieli jednak trochę ograniczony. Bo jeżeli najlepszą przyśpiewką jest „ Jebać, jebać psy, jebać zakazy! Sandecja to my” to raczej trochę słabo. Gdzie im to takiej pasiastej piosenki „Łapy, łapy, cztery łapy”:) Niemniej trzeba docenić włożony wysiłek, także w kopiowanie wszystkich dostępnych na kibicowskim rynku klubowych przyśpiewek.

Statystyki Jubileuszowy 10 mecz naszej najwyżej kopanej Ekstraklasy. Drugi trip do Niecieczy, ale w ogóle mój pierwszy raz z Sandecją. Na pewno jednak na Sączersów ruszę też do Sącza, gdy zrobią im w końcu stadion. Ogólnie był to mój blogowy trip nr 76-kocham to!:)

Uczestnicy Sam jak palec. Zabrałbym pewnie Ola, gdyby nie to, ze razem z mamą przebywał u babci na kieleckim Bocianku.

Koszty Paliwo 60 zł, bilet 34 zł, smycz 10 zł i jadło 17 zł, co daje łącznie 121 zł. Czyli chyba jednak niemało jak za dość mizerny mecz, choć przyznam z dość ciekawą otoczką.

21 lipca 2017, 18:00 -Nieciecza (stadion Bruk-Betu Termaliki)
Sandecja Nowy Sącz 0-0 Arka Gdynia

Sandecja:1.Michał Gliwa- 3.Lukáš Kubáň, 5.Dawid Szufryn, 28.Michal Piter-Bučko, 70.Tomasz Brzyski- 37.Bartłomiej Dudzic(63, 33.Bartłomiej Kasprzak), 7.Grzegorz Baran, 10.Wojciech Trochim, 21.Mateusz Cetnarski, 20.Adrian Danek(46, 22.Patrik Mráz) - 11.Maciej Korzym(63, 92.Aleksandyr Kolew).

Arka:1.Pāvels Šteinbors- 33.Damian Zbozień, 29.Michał Marcjanik, 26.Adam Danch, 2.Tadeusz Socha- 24.Patryk Kun(86, 19.Filip Jazvić), 4.Dawid Sołdecki, 17.Adam Marciniak, 14.Michał Nalepa(61, 21.Yannick Kakoko), 13.Grzegorz Piesio- 9.Rubén Jurado(61, 11.Rafał Siemaszko).

żółta kartka: Dudzic.

sędziował:Bartosz Frankowski(Toruń).
widzów: 2646.

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości