Góry, misje i...piłka nożna
Góry,misje i…piłka nożna
WYJAZD NR73
2017-WYJAZD NR 10
13 MAJA 2017 g.17:00 SOBOTA
STADION MIEJSKI NYSA
POLONIA NYSA- KS KRAPKOWICE 2-0
IV LIGA OPOLE
Na meczu tym znalazłem się przypadkowo i…..nieprzypadkowo. Celem naszego wyjazdu na Opolszczyznę nie był oczywiście tylko mecz „dumnej” Polonii Nysa. Nie miałbym odwagi ciągnąć Karoli i chłopaków 200 km w jedną stronę, tylko po to, by zobaczyć mecz czwartej ligi. Nie jestem, aż takim sadystą.
Główną atrakcją miały być miejscowe góry, blisko położona Kotlina Kłodzka i….zjazd Oblackich Przyjaciół Misji:) Brzmi to może nieco egzotycznie , ale naprawdę gra była warta „świeczki” :).Zjazd miał się odbyć w starym klasztorze Oblatów w Bodzanowie, więc tam postanowiliśmy z Karolą i chłopcami spędzić weekend. W klasztorze można normalnie wykupić i nocleg i przyzwoite wyżywienie .A wszystko jest naprawdę na bardzo solidnym poziomie i w jeszcze bardziej przystępnej cenie. Gdyby ktoś z Was chciał spędzić czas w tej naprawdę interesującej okolicy to zachęcam i podaję adres strony gdzie jest wszystko co najważniejsze https://bodzanow.oblaci.pl/ Co pewnie także jest istotne, miejscowi zakonnicy są bardzo liberalni i nie ma obowiązku uczestniczenia w żadnych praktykach religijnych, a czas w klasztornych murach spędzić mogą i ateiści i agnostycy.
Do Bodzanowa wyruszyliśmy już w piątek z rana, drogą na której jestem służbowo, zawsze kilka razy w tygodniu, czyli autostradą A4. Dotarliśmy do celu w godzinach popołudniowych i byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni tym co zastaliśmy na miejscu. Klasztor leży na uboczu, niedaleko niewielkiej miejscowości Głuchołazy i ok.25 km od Nysy. Wokół roztaczają się piękne Góry Opawskie. Sama wieś ma bogate tradycje ponieważ pierwsza wzmianka o niej sięga już roku 1263. Klasztor w którym mieliśmy przyjemność przebywać został ufundowany już w roku 1624 i osiedlili się w nim Jezuici, którzy w pobliskiej Nysie otwierali właśnie słynne na całą Europę Collegium Carolinum w którym kształcili się polscy królowie Jan III Sobieski i Michał Korybut Wiśniowiecki. W 1810 r. jednak dokonano kasaty Jezuitów na tych ziemiach. Klasztor trafił wtenczas w prywatne ręce niemieckich możnowładców i popadł w ruinę. Dopiero w latach 30 XX wieku klasztor objęli najpierw niemieccy, a po wojnie polscy Oblaci i zaczęli odbudowywać budynek z ruiny.
W piątek razem z Karolą i chłopcami odwiedziliśmy pobliskie Głuchołazy oraz okoliczne górki i lasy. Był też czas na bieganie i relaks. W sobotę rano ruszyliśmy napić się zdrowej wody z tężni w Lądku Zdroju,czyli słynnej miejscowości z kultowego filmu „Miś”J. Wracając zatrzymaliśmy się jeszcze na obiad w Nysie. O 17 zaś wróciłem do tej samej miejscowości już tylko po to by obejrzeć mecz. Na sam początek, pierwsze rozczarowanie-nie było biletów. No nic, liczyłem, że to będzie jedyne faux pas. Niestety potem było tylko gorzej. Nie dość, że nie było biletów, to nie było również żadnego cateringu. Co więcej nie było również żadnego dopingu i dość licznie zgromadzeni kibice oglądali mecz w takiej ciszy, jak w pustelni pobożnych Kartuzów o północy. Niestety nawet sportowo pojedynek ten w żaden sposób się nie bronił. Piłkarze nie dość, że grali słabo, to jeszcze bez większego zaangażowania. Przyznam, że nie mogłem się temu nadziwić. Na murawie piłkarze z Krapkowic i Nysy pozorowali grę w piłkę, a na trybunach kibice drzemali jak jaszczurki w słońcu, milcząc jak polne kamienie. Jedyną atrakcją był na oko około 40-letni sędzia w starym stroju Ziny, który cieszył się widocznym poważaniem obu drużyn i sędziował ten dość prosty mecz z dużym wyczuciem. Na 12 minut przed końcem bramkę „z niczego” strzelili gospodarze, by tuż przed końcowym gwizdkiem dołożyć drugie trafienie. Odetchnąłem z ulgą, gdy spotkanie w końcu dobiegło końca. Z radością wróciłem do klasztoru w Bodzanowie, by w spokoju spędzić czas z rodziną.
W niedzielę miała miejsce ostatnia już atrakcja czyli zjazd Oblackich Przyjaciół Misji. Od rana do klasztoru zjeżdżały autokary i busy wiozące uczestników spotkania, którymi w przeważającej większości byli seniorzy w wieku, przynajmniej plus 60. Samo wydarzenie było bardzo ciekawe, ponieważ poza niedzielną liturgią można było usłyszeć sporo opowieści i wspomnień od misjonarzy, którzy pracowali lub dalej pracują czy to w Kamerunie czy na Madagaskarze. Można było również nabyć specjały z innych kontynentów np. herbatę, kawę czy nawet jakieś rękodzieła. Generalnie więc to był dobrze spędzony czas, a przy okazji trafiła się świetna pogoda. Z pewnością także, wydarzenie to było o niebo ciekawsze niż sobotni mecz futbolistów z Nysy z ich adwersarzami z Krapkowic. W poniedziałek rano, po śniadaniu, pozostało już tylko spakować się i wracać do Facimiecha. Na plus na pewno klimat i warunki pobytu w klasztorze w Bodzanowie, na minus, nędzny jak kilo gwoździ mecz w Nysie. Rzadko się mi przytrafia by najsłabszym ogniwem mojego tripu, był właśnie mecz, ale tym razem tak się właśnie stało…
W skrócie
Ocena Jeżeli chodzi o sam mecz i jego otoczkę, to była to niestety wielka bieda z nędzą. Dopingu żadnego, gadżetów żadnych, biletów też nie było, a do tego sam mecz był niestety jedną wielką marnością. Ani emocji, ani poziomu. Po prostu odbył się. Za sam mecz muszę więc dać „dwóję”, chociaż cały wyjazd do Bodzanowa i okolic oceniam na mocną piątkę :)
Piwo Oczywiście nie było i oczywiście tylko oficjalnie. Za główną trybuną, w cieniu drzew, spożywano wniesione na obiekt swoje piwne zapasy. Nie jakoś ostentacyjnie i nie jakoś bezczelnie, ale ochoczo i dziarsko. Ja na meczu byłem autem, więc i pokus żadnych nie było. Ale już po spotkaniu, w drodze do Bodzanowa, odwiedziłem jednego z nyskich Lewiatanów, by zakupić zapasy na wieczór:)
Jadło Oczywiście, żadnego oficjalnego stoiska z czymkolwiek nie było, ale...dość licznie obecnie kibice zagryzali i chrupali jak koty ,ziarna słonecznika.
Bilety Ogromny zawód. Wstęp był za darmo, czym jestem okropnie rozczarowany. Mimo, ze jak widać poniżej na stadionie są nawet...kasy.
Gadżety Też oczywiście nic. Skoro nie ma biletów, to tym bardziej brak gadżetów. Porażka.
Foto Koniecznie obejrzyjcie fotogalerię z tej eskapady.
Doping Jak śpiewa Ania Wyszkoni „ Nic, a nic”. Na trybunach było cicho jak w egipskim kościele. Nawet drobnych okrzyków, ani przekleństw. Totalna martwota.
Uczestnicy Na meczu byłem sam, ale w całym wyjeździe braliśmy udział wszyscy, tj. Karola, Stefano i Olek.
2017-05-13, godz. 17:00 |
Polonia Nysa |
2 - 0 |
KS Krapkowice |
|
|
Komentarze