Italia w Spodku
Italia w Spodku
WYJAZD NR 43
23 KWIETNIA 2016 SOBOTA
MISTRZOSTWA ŚWIATA DYWIZJI 1A
POLSKA-WŁOCHY 1-3
SPODEK KATOWICE
Mistrzostwa Świata to nie lada gratka dla sportowego obieżyświata. A gdy odbywają się tuż za miedzą, czyli Katowicach, to grzechem śmiertelnym i ciężkim byłoby nie skorzystać z okazji i nie zobaczyć nic, a nic. Nie ważne, że to Mistrzostwa Dyzwizji 1A, w dyscyplinie nie do końca tak popularnej jak piła kopana, czyli w hokeju.
Wyjazd na ten prestiżowy i ważny mecz nie był dziełem przypadku. Mózgiem operacji był Stanisław, który jest wielkim fanem hokeja i często inspiruje mnie do kolejnych wypraw. Jak zdrowie pozwoli, to jeszcze zrealizujemy razem kilka wielkopomnych projetków:) Na pomysł wyjazdu na ten mistrzowski mecz Staszek wpadł w czasie naszego ostatniego spotkania na błogosławionej Ziemi Przemyskiej. Więcej z tego niezapomnianego wyjazdu poniżej
http://piotrontour.futbolowo.pl/news/article/orly-sokoly
Oczywiście ja od razu zapałałem chęcią by ponownie w tak dobrym towarzystwie odwiedzić Spodek i pozostało już tylko ustalenie drobnych szczegółów logistycznych, by móc cieszyć się oglądaniem hokeja na bądź co bądź mistrzowskim poziomie.
Na mecze ze Staszkiem i Arturem po prostu uwielbiam jeździć, bo są to eskapady z krwi i kości. Tak też było i tym razem. W sobotnie przedpołudnie Staszek ze swoją małżonką Ewą, córką Łucją oraz przyjacielem rodziny Arturem dotarli w nasze facimieskie progi. W szybkim tempie przeorganizowaliśmy się, zostawiając nasze żony i dzieci we własnym, bardzo dobrym towarzystwie, a sami ruszyliśmy w kierunku Górnego Śląska. Naszym pierwszym celem nie były jednak Katowice, a Bojszowy, gdzie zamierzaliśmy odwiedzić naszego kompana z czasów studenckich Piotra, który właśnie tam osiadł z rodziną. Oczywiście już w drodze do Piotra raczyliśmy się ze Staszkiem trunkami nabytymi w moim facimieskim „Delfinku”:)
W Bojszowach Piotr przyjął nas po królewsku. Wspominając stare dobre czasy i rozmawiając o aktualnych zamierzeniach, wypiliśmy dzielnie po kilka piw i posililiśmy się przed naszym daniem głównym czyli hokejowym pojedynkiem w katowickim Spodku, który w ramach swoich blogowych tripów wizytowałem po raz drugi. Wcześniejszy wypad wyglądał mniej więcej tak
http://piotrontour.futbolowo.pl/news/article/spodek-po-norwesku
Do Katowic dotarliśmy punktualnie, pozostało więc tylko szybko zaparkować Staszkowe auto, którym dzielnie powoził Artur, za co mu chwała i cześć. Po chwili, krążąc trochę bocznymi ulicami, zostawiwszy w końcu samochód, dotarliśmy do Spodka. Jak na swoje 45 lat obiekt ten prezentuje się całkiem dobrze, choć widać, że budynek był wykonany w minionej epoce. W głowie mieliśmy już silny pozytywny szum, który postanowiliśmy dzielnie uzupełniać 3% piwem Tyskie w dość sporej ilości. Jego atutem było to, że było zimne, ale wad miało nieco więcej,bo tradycyjnie przy okazji takich imprez podawano je w plastiku, miało nikczemnie małą zawartość alkoholu i było dość drogie (10 zł).
Kibiców było sporo, tradycyjnie ubranych w biało-czerwone barwy i zwyczajowo dużo było moich ulubionych reprezentacyjnych faworytów czyli „wąsatych Januszy”. Pozostało już więc tylko cieszyć się widowiskiem, które niestety nie zaczęło się dla nas zbyt dobrze. Po pierwszej tercji przegrywaliśmy bowiem już 0-1. W drugiej tercji powiało optymizmem, ponieważ trafiliśmy Włochów na 1-1. Szybko jednak goście wyszli znowu na prowadzenie i druga tercja zakończyła się ich zwycięstwem 1-2. W trzeciej tercji Włosi wbili nam gwoździe do trumny i ostatecznie wygrali 1-3. Co by tu dużo nie mówić, wyglądaliśmy mocno niemrawo i wynik ten był absolutnie zasłużony. Nie był to też niestety dobry prognostyk na dalszą fazę mistrzostw i to nawet pomimo faktu, że w kolejnych spotkaniach wypadliśmy nieco lepiej, to jednak ostatecznie zamierzonego celu nie osiągnęliśmy. W sumie nawet można powiedzieć, że wynik tego spotkania był prawdziwym gwoździem do trumny, bo finalnie drugie miejsce naszym kosztem zajęli właśnie...Włosi.
Ciekawostką była dla mnie hokejowa reprezentacja Italii. Bo kto tak na chłopski rozum interesuje się hokejem na Półwyspie Apenińskim? No właśnie… Patrząc na skład Włochów, można nabrać słusznych wątpliwości, czy to aby na pewno... Włosi. Czy nazwiska typu Hofer, Helfer, Ramoser czy Andergassen to aby na pewno olikwozieloni potomkowie Romusa i Romulusa??? Staszek nieco objaśnił mi te inklinacje dotyczące naturalizowania mieszkańców pogranicza włosko-austriackiego, ale mimo to jakoś dziwnie ta ekipa pod kątem nacji się prezentowała. Niby to Włosi, ale jakby Niemcy jacyś czy Austriacy:)
Droga powrotna również obfitowała w przygody. Naszym celem, broń Boże, nie był szybki powrót do domu. Prosto z Katowic ruszyliśmy bowiem do Mnikowa, gdzie w rezydencji wielkiego miłośnika sportu i dobrych trunków, Michała mieliśmy spędzić resztę tego bardzo udanego dnia. Nasza wizyta tam była na wskroś usprawiedliwiona, ponieważ właśnie tam przebywały na urodzinach pierworodnej córki Michała, nasze żony i dzieci. Z pieśnią na ustach pojawiliśmy się w Mnikowie i dzięki legendarnej wręcz gościnności Michała z jeszcze większa pieśnią na ustach tenże Mników opuszczaliśmy. Po powrocie do domu, sił już na nic więcej nie starczyło i pozostało tylko lec na łoże i udać się w ramiona Morfeusza, na zasłużony odpoczynek:)
W skrócie
Piwo Piwo było signum tego wyjazdu, ponieważ raczyliśmy się nim i w Spodku i w Bojszowach i w Mnikowie, ale ich na licznych tego dniach trasach przejazdu. Najgorsze i najdroższe było to w Spodku, ale jawnej tragedii nie było. W Mnikowie przyszedł czas również na czas mocniejszego:)
Jadło W Spodku nie jedliśmy nic, ale za to w Bojszowach u Piotra zjedliśmy tradycyjne i zresztą bardzo dobre meczowe kiełbasy, a wykwintną kolacją poczęstowano nas w Mnikowie. Pod tym kątem więc wyjazd bardzo dobry.
Bilety Cena 60 zł wydaje się przyzwoita-zakup koordynował Staszek. Standardowe wydruki w wersji online czyli bez szału.
Gadżety Były jakieś stoiska federacji hokejowej oraz takie z akcesoriami reprezentacji Polski, ale nie byłem zainteresowany. Znacznie bardziej cenię sobie bowiem akcesoria klubowe. Mimo to i tak przywieźliśmy ze sobą, biało-czerwone czapki z daszkiem, które dostaliśmy za darmo.
Doping Jak na reprezentację, nieco niemrawy, ale od czasu do czasu były jakieś tradycyjne przyśpiewki.
Uczestnicy Król Ochotnicy Stanisław, Artur-duma przemyskiej archiwistyki i mecenas sportu oraz moja skromna osoba. Wszędzie Stanisławowym autem dowoził i przewoził nas Artur.
Statystyki Był to mój już czwarty mecz hokejowy, ale za to pierwszy reprezentacyjny i również pierwszy na hokejowych Mistrzostwach Świata. Katowicki Spodek, odwiedziłem drugi raz. Był to również trzeci trip blogowy w znakomitym towarzystwie Staszka i Artura.
Foto Jak zawsze gorąco zachęcam do obejrzenia galerii z tego wyjazdu.
Polska - Włochy 1:3 (0:1, 1:1, 0:1)
Bramki:
0:1 - Ramoser (Gander) 13'
1:1 - Malasiński (Dronia, Zapała) 31' (5 na 4)
1:2 - Frigo (Kostner, Kostner) 37'
1:3 - Larkin 60' (do pustej bramki)
Strzały: 26-33.
Kary: 12-6.
Składy:
Polska: Odrobny - Dronia, Bychawski, Zapała, Malasiński, Kolusz - Pociecha, Bryk, Chmielewski, Pasiut, Łopuski - Wajda, Kotlorz, Wronka, Dziubiński, Bepierszcz - Kruczek, Bagiński, Urbanowicz, Galant.
Włochy: Bernard - McMonagle, Egger, Isnam, Bernard, Frigo - Trivellato, Larkin, Scandella, Andergassen, Tudin - Hofer, Helfer, Gander, Traversa, Ramoser - Zanatta, Marchetti, Magnabosco Aguirre, Kostner, Kostner.
Komentarze