Orły, sokoły

Orły, sokoły

Orły, sokoły

GKS ORŁY-ORZEŁ TORKI 1-2

SPARING

20 LUTY 2016 SOBOTA

WYJAZD NR 34

Bardzo długo trwało przygotowanie się do relacji z tego meczu. Mimo, ze święta Ziemia Przemyska jak zawsze ugościła mnie po pańsku, to ja dopiero teraz odwdzięczam się jej, moim skromnym artykułem:)

Co sprawiło, że w ogóle ruszyłem na rubieże Rzeczpospolitej? Otóż od wielu lat w pradawnym Przemyślu zamieszkuje mój bardzo (po wielokroć) dobry kompan z czasów pobierania nauk w krakowskiej Akademii, Stanisław. Staropolskim zwyczajem spotykamy się więc ze Staszkiem kilka razy do roku i popijając wybornego „węgrzyna” wspominamy stare, dobre, minione czasy. Tym razem te same ochoty i pragnienia zagnały mnie i moją familię na przemyską Winną Górę, gdzie Stanisław posiada swoją herbową rezydencję.

Oba zaplanowane tripowo mecze były dopiero w sobotę, ale ja by właściwie przygotować się do tego sportowego święta, zjawiłem się u Staszka już w piątkowy wieczór, w wigilię tych jakże ważnych, sportowych wydarzeń. Tradycyjnie więc, ze Stanisławem usiedliśmy więc przy pucharze „małmazji' i do późnej nocy, od wspominek, aż do czystej transcendencji opróżnialiśmy kolejne dzbany.

W końcu nastał ranek, a ja wstawszy z łoża czułem się jak Hiob bolejący nad swoim istnieniem. A przecież nachodziły dwa ważne sportowe wydarzenia i po prostu musiałem być w formie. Szybko też znalazłem właściwy sposób jak do formy powrócić. Tym czym sobie krzywdę uczyniłeś, tym też się lecz:). Tak więc już około południa, ponownie byłem w dobrej formie i czułem, ze będzie to mój dzień:) Staszek cierpiał trochę dłużej, bo z niewiadomych powodów wybrał inny rodzaj terapii niż mój;)” Cierpiał trochę dłużej” oznacza, że była to góra godzina:)

Z Winnej Góry do Orłów jest niedaleko, a mimo to, trasę tę ku zaskoczeniu wszystkich postanowiliśmy pokonać Staszkowym autem. Ja wskutek swojej porannej kuracji absolutnie nie czułem się na siłach, by powozić, ale Stanisław obierając inną drogę leczenia się, auto mógł prowadzić. I uczynił to przez jakieś maksymalnie 2 kilometry, bo tyle dzieli jego przedwojenną willę od Archiwum Państwowego w Przemyślu, gdzie radykalnie swoją rolę kierowcy Stanisław postanowił zakończyć. Tam bowiem czekało na nas wybawienie w postaci Artura, pracownika tejże instytucji, który jak Prometeusz poświęcił się, by móc nas zawieźć w dobrym nastroju do podprzemyskich Orłów. Nie marnowaliśmy więc ani sekundy i ruszyliśmy z naszym wybawcą w kierunku stadionu, gdzie dzielnie walczy o ligowe punkty miejscowy GKS.

Na miejscu okazało się, że los meczu który mieliśmy śledzić, a ja opisywać na swoim blogu jest zagrożony, bowiem o zaplanowanej godzinie spotkania, obecność zawodników obu drużyn była gorzej niż połowiczna. Na szczęście członkowie zarządu zasłużonego klubu w Orłach, których Stanisław znał osobiście, podjęli nas chlebem i solą, a w ten sposób czas oczekiwania na mecz minął nam niepostrzeżenie:) Znaleźliśmy schronienie w jednym z klubowych budynków i tam wymieniając poglądy na temat piłki, raczyliśmy się w dalszym ciągu złocistymi trunkami, w bardzo miłym towarzystwie. Jako piłkarski obieżyświat i sędzia niższego szczebla, zawsze darzę ogromną estymą ludzi, którzy poświęcają się dla piłki i nią po prostu żyją. Krótko mówiąc, chwała bohaterom! :)

Gdy zaczął się w końcu nasz sparing, razem ze Staszkiem byliśmy już mocno rozgrzani, a ja dzielnie brylowałem wokół murawy, przedstawiając się lokalnym zapaleńcom jako „blogger z Krakowa”:) Robiłem więc zdjęcia, wdawałem się w dyskursy i dawałem dobre rady arbitrowi, który jak poinformował mnie jeden z włodarzy GKSu , zawsze razem z drużyną przygotowuje się do sezonu i gwiżdże im sparingi za symboliczne stawki.

Co do samego meczu, nie mogłem się nadziwić, że było to spotkanie prowadzone w ogóle bez linii wytyczających pole gry. Nigdy jako sędzia, nawet na sparingach, nie miałem z czymś takim do czynienia. No bo skąd wiadomo kiedy karny, róg czy aut??? Tu jednak, jak poinformował mnie jeden z moich interlokutorów jest taki zwyczaj, więc pozostało mi go tylko uszanować:)

W kwestii poziomu, nie można mieć większych uwag. Szybko grana, solidna A-klasowa piłka, w której gorą, jednak trochę niespodziewanie był Orzeł Torki.

Pisząc tę relację spoglądam na tabelę przemyskiej Serie A i widze, że GKS jest na wysokim drugim miejscu, tuż za ...Wiarem Huwniki. W kwestiach historycznych-klub w Orłach powstał dokładnie wtedy kiedy i ja przyszedłem na świat, a więc w sławetnym roku 1980. Długo zwał się VIKINGIEM, by dopiero w roku 2014 po połączeniu z Pogonią Małkowice otrzymać dumną nazwę GKSu.

Niestety nie mogliśmy dotrwać do końca sparingu, bowiem czekało nas kolejne ważne wydarzenie tego dnia, a więc mecz szczypiorniaka Czuwaju.Żegnając więc z żalem gościnnych włodarzy klubu w Orłach, wróciliśmy z pieśnią na ustach do Przemyśla:) Był to wyjątkowo udany trip za co w tym miejscu dziękuję Stanisławowi, Arturowi oraz członkom zarządu GKSu, którzy tak gościnnie nas podjęli:)

W skrócie

Piwo Było i to od samego oczu otworzenia w tym pięknym dniu. Również na estadio w Orłach, gdzie korzystaliśmy z gościnności włodarzy GKSu. Pod tym względem był to bardzo owocny dzień:)

Jadło To nie był trip, gdzie jadło miało jakiekolwiek znaczenie:)

Bilety Tradycyjnie sparingi nie są biletowane, praktycznie nigdzie.

Gadżety Dziw bierze, że jednak niczego nie wysępiłem, bo miałem przecież w poodrędziu przyjaźnie nastawionych włodarzy klubu:)

Uczestnicy Stanisław, Artur i ja-dla wiernych czytelników moich relacji-kolejne nasze wyprawy niebawem:)

Dojazd Auto Stanisława, a kierowcą duma przemyskiej archiwistyki Artur

Statystyki Już 34 wyjazd z serii on tour, do tego pierwszy mecz w województwie podkarpackim.

Na koniec zachęcam wszystkich do obejrzenia fotorelacji!

GKS - Orzeł Torki 1:2 (0:2)

Stelmach - A. Wardęga, Bąk, Stec, M. Lach - Kawecki, Tyrawski, Przytuła, Jawor - Szelast, R. Wardęga oraz Benedyk, W. Koba, D. Lach, Lewicki

Gol: Tyrawski

W trzecim sparingu nasz zespół przegrał 1:2 z przedostatnim w tabeli Orłem Torki. Niestety znowu występujemy bez bramkarza, którego zastąpił Stelmach.

Pomimo niekorzystnego wyniku nasza gra wyglądała całkiem nieźle i z pewnością można być z niej zadowolonym. W drugiej połowie bardzo dużo ataków z naszej strony i praktycznie zamknięcie rywala na jego połowie. Zabrakło niestety skuteczności, a raz przed utratą gola gości ratowała poprzeczka.

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości