Fruwająca kiełbasa

Fruwająca kiełbasa

Fruwająca kiełbasa

WYJAZD NR 99

2018-WYJAZD NR 14

ARKA GDYNIA-ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC 2-2

1 WRZEŚNIA 2018 SOBOTA g.15:30

GDYNIA STADION MIEJSKI

LOTTO EKSTRAKLASA

       Tak naprawdę to powinna być soczysta relacja z kawalerskiego wieczoru mojego szwagra Michała . Niestety będą to tylko elementy tej relacji, ponieważ cytując klasyka „ co wydarzyło się w Vegas, zostaje w Vegas” :)

      Niemniej głównym celem mojej dalekiej pielgrzymki spod Krakowa do Sopotu nie był wcale niezmiernie interesujący mecz Arki z Zagłębiem Sosnowiec, ale żegnanie się ze stanem kawalerskim wybranka mojej siostry Ewy, zacnego mecenasa ze Swarzędza czyli Michała. W cywilu, wielkiego fana Manchesteru United.

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i ludzie siedzą

      Celem naszej wizyty było miasto Sopot. Praktycznie prawie wszyscy uczestnicy, poza mną, jechali na to obiecujące wydarzenie z Poznania. Z Krakowa, dotarłem sam i w pojedynkę, ale było to naprawdę urocza podróż, ponieważ postanowiłem…nie jechać samochodem. Wybrałem opcję pociągu Intercity i popularnego Pendolino, które 620 km pokonuje w nieco ponad 5 godzin. Cena za bilet w jedną stronę to 200 zł, ale to i tak taniej niż nieco męcząca jazda autem która jest moim chlebem codziennym. Podróż więc na to wspaniałe wydarzenie zaczęła się dla mnie już piątek 31 sierpnia około 13:30 kiedy to piechotą z plecaczkiem ruszyłem do drogi 44 z nadzieją złapania busa jadącego do Krakowa, co dość szybko się udało. Przyjemnie zaskoczyła mnie też niska cena busa, bo za 4 zł praktycznie spod domu dojechałem do ścisłego centrum Krakowa. Jako, że na dworcu byłem nieco przed czasem do zdążyłem jeszcze w okolicznym pubie skosztować soczystego lanego Kasztelana. Po tym miłym akcencie, z radością i werwą zająłem swoje miejsce w pociągu i ruszyłem w kierunku Sopotu. Co do samej podróży w pierwszą stronę to mogę pisać o niej tylko w samych superlatywach. Było szybko, cicho, czysto i wygodnie, a ponadto był jeszcze wagon….WARS. Tam spędziłem kilka miłych chwil ,jedząc naprawdę pyszny zestaw ze schabowym, pijąc dość drogie (12 zł), ale solidne piwka i rozmawiając z sympatycznymi współpasażerami. Gdy dotarłem do Sopotu, przed godziną 22 , o dziwo przyszły pan młody stał jeszcze twardo na nogach i mówił do rzeczy, czym byłem solidnie zaskoczony. Niemniej część jego licznej, prawie 20-osobowej świty, już w tak dobrym stanie nie była. Niektórzy koledzy, mieli już naprawdę wszystkiego dość. Ja zaś ochoczo dołączyłem się do zabawy i nadrabiania imprezowych zaległości, który skończyliśmy przed godziną 4 wracając uberem do sopockich akademików, gdzie mieliśmy opłacone noclegi.

Obraz może zawierać: 1 osoba, siedzi, na zewnątrz i przyroda

      Poranek niestety nie był już taki dziarski. Wstałem przed 10, bolała mnie głowa, a moi towarzysze w sporej części już, popijali z Panem Młodym, piwo na sopockiej plaży. Mimo formy „takiej sobie” ochoczo do nich dołączyłem i racząc się zimnym piwkiem na morskim brzegu rozpocząłem nowy dzień. Po kilku chwilach poczułem się już dobrze i mogłem rozmyślać o planie na właśnie zaczynający się dzień. Najpierw w planach mieliśmy wspólną typowo męską rozrywkę czyli buble football. Okazało się to doskonałą zabawą, której celem było pozbycie się resztek alkoholu z tętnic J Prawie się to udało, bo rozrywka była przednia i naprawdę można było się solidnie i zmęczyć i sponiewierać. A jeżeli ktoś nie ma pojęcia czym jest buble football to zachęcam by zobaczyć to sobie po prostu na you tubie. W skrócie-gra się w piłkę nożną będąc ubranym od pasa w górę w taką przezroczystą plastikową kulę :)

Obraz może zawierać: 8 osób, uśmiechnięci ludzie

     Po tych atrakcjach, wyczerpani, postanowiliśmy napić się…zimnego piwka, który jak nietrudno się domyślić smakowało…doskonale :) Pozostało więc tylko przed wieczornymi atrakcjami dostać się na mecz. Zapas czasowy był dobry, więc korzystając z taxi szybko znalazłem się w okolicach stadionu Arki. Szybko i sprawnie kupiłem fajny bilet w stadionowej kasie oraz zakupiłem stadionowe trofea w fanshopie Arki. Pozostało więc tylko dostać się na swoje miejsce na trybunie. Byłem bardzo spragniony, a jeszcze bardziej głodny, ponieważ od wczesnych godzin rannych nie zdążyłem zjeść zupełnie nic. I o ile szybciutko zakupiłem stadionową kiełbasę, o tyle zamarłem z grozy, gdy okazało się, że akurat na tym meczu nie można wypić piwka, bo rzekomo jest to spotkanie podwyższonego ryzyka. Byłem tym faktem załamany, bo nie po to tarabaniłem się taksówkami, by na meczu pić bezprocentowe siury. No ale cóż, nie było innego rozwiązania niż udać się na swoje miejsce na trybunie. Spokojnie zakończyłem tam celebrację giętej i zacząłem oglądać naprawdę dobry i żywy mecz, obu drużyn będących w dole ligowej tabeli. Jednak w czasie pierwszej połowy, kolejny raz poczułem głód. Korzystając więc z tego, że do punktu gastro nie było kolejek, szybko ruszyłem po następną kiełbaskę. Równie szybko, razem z nią powróciłem na swoje miejsce na trybunie by oglądać to ciekawe spotkanie. I tu niestety przytrafiła mi się trudna do racjonalnego wytłumaczenia sytuacja. Z dzikim apetytem jadłem się więc swoją kolejną kiełbasę i gdy już zbliżałem się do finiszu, to nagle z bliżej nieznanych powodów, ostatni kęs, który kierowałem do ust, zamiast tam trafić, wypadł mi z rąk. I gdy próbowałem go rozpaczliwie łapać, ów ostatni kawałek kiełbasy, wykonał w powietrzu dziwaczną woltę i wpadł do tylnej kieszeni spodni, siedzącego przede mną rosłego kibica Arki. Sytuacja była idiotyczna, ponieważ ów groźny kibic, nawet nie zauważył, że z tylnej kieszeni jego jeansów wystaje unurzany w musztardzie ostatni kęs mojej ulubionej kiełbasy. Nie wiedziałem co zrobić i było mi po prostu głupio, ponieważ moja kiełbasa w czasie lądowania usmarowała musztardą całą tylnią część spodni, mojego sąsiada. No cóż, w końcu zdobyłem się na odwagę i ujawniłem prawdę o tym, że kiełbasa którą próbowałem zjeść, częściowo spoczywa w kieszeni spodni pana który siedział rząd niżej. Po ujawnieniu się ,nastąpił wybuch złości , a może nawet wściekłości ze strony mojego sąsiada, który krzyczał w moim kierunku mniej więcej coś takiego „co ty kurwa zrobiłeś!!!”. A przy tym nerwowo rozcierał musztardę zalegającą na całym siedzeniu jego spodni. Po chwili trochę ochłonął i na szczęście skończyło się bez rękoczynów. Ale ja tą sytuacją jestem wstrząśnięty do dzisiaj :)Kiełba pofrunęła i wylądowała w naprawdę w najgorszym możliwym miejscu :)

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

    Nieco wcześniej spotkał mnie jednak trochę mniej ciekawy incydent. Gdy jak zwykle zacząłem robić zdjęcia trybunom, to podeszło do mnie kilku takich, jak raczej małoletnich kibiców, którzy stanowczo nakazali bym skasował zdjęcia na których przypadkowo się znaleźli. Trochę to śmieszne, bowiem wyglądali raczej na przerośniętych gimnazjalistów z meszkiem pod nosem, niż na rasowych stadionowych zabijaków, których w swoim życiu już widziałem wielu…

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, tłum, stadion i na zewnątrz

     Po tym, już atrakcje pozaboiskowe się zakończyły i mogłem się skupić już na oglądaniu tego dobrego i żywego meczu. Mimo, że grały drużyny z dołu tabeli naprawdę na plus byłem zaskoczony przebiegiem tego meczu. Obie drużyny grały o pełną pulę i przy tym ładnie dla oka. Mecz przypominał wymianę ciosów, najpierw Arka wyszła na prowadzenie, potem szybko Zagłębie wyrównało. Druga połowa miała dokładnie taki sam przebieg-znowu gol Arki i zaraz wyrównanie Zagłębia. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 2-2, a cały sezon spadkiem Zagłębia do pierwszej ligi. Drugą połowę obejrzałem już w sympatycznym towarzystwie Łuksia.

Obraz może zawierać: 1 osoba, stadion i na zewnątrz

      Po meczu szybko i sprawnie dotarłem na słynną ulice Monte Casino w Sopocie, gdzie spotkałem się ze swoją siostrą Olą i w miłym towarzystwie w końcu mogłem napić się zimnego piwka. Na koniec tego bardzo intensywnego dnia wróciłem do naszej akademikowej bazy, gdzie w najlepsze trwała kawalerska impreza. Szanowani wielkopolscy mecenasi, siedzieli częściowo ubrani na akademikowych łóżkach i bardzo tęgo popijali. Nie pozostało mi nic innego niż dołączyć do tego szacownego grona co zakończyło się oczywiście solidną popijawą, także nawet nie wiedziałem kiedy to zasnąłem jak niemowlę w swoim akademikowym łóżku. Noc była krótka bo już parę minut po 6 miałem pociąg do Krakowa. Pewnie nie będzie zaskoczeniem, gdy przyznam, że całą trasę solidnie przekimałem :)

Obraz może zawierać: 2 osoby, uśmiechnięci ludzie, ludzie uprawiający sporty i na zewnątrz

Wyjazd oczywiście uznaję, za bardzo udany, a niewielkie mankamenty w postaci nerwowych kibiców i braku piwa uznaję za …cenne życiowe doświadczenia :)

Ocena 1-5 Daję czwórkę i to nie taką mocną. Powodów było parę. Przede wszystkim był to ponoć mecz podwyższonego ryzyka i nie sprzedawano na nim piwa. Byłem tym szczególnie zawiedziony, bo nie dość, że na mecz dotarłem taxi, to jeszcze byłem po ciężkiej nocy na kawalerskim Michała, mojego szwagra. Ponadto kibice Arki są wyjątkowo znerwicowani. Gdy paru z nich objął kadr mojego aparatu, to natychmiast się przy mnie zjawili bym skasował to zdjęcie. Dziwne to, bo były to raczej klasyczne małolaty, ale niech tam. Poza tym jednak wszystko było jak trzeba, bo i stadion kameralny i dobry doping przez cały mecz, gadżety, bilety, kiełbaski i o dziwo całkiem przyzwoite spotkanie, co zaskoczyło mnie najbardziej.

Piwo Cały mój weekendowy wyjazd do Trójmiasta stał pod znakiem mojego ulubionego trunku, jednak o dziwo na stadionie Arki nie był on dostępny. Choć trudno mi w to uwierzyć, mecz z Zagłębiem Sosnowiec, był ponoć spotkaniem podwyższonego ryzyka i piwa w ogóle nie sprzedawano. Za ten wybryk natury, ogromny minus dla organizatorów. Wszystko musiałem sobie zrekompensować dopiero wieczorem J

Jadło Po bardzo ciężkiej piątkowej nocy, kiełbaski jedzone na Arce o 15:30 były moim pierwszym posiłkiem tego dnia. Po zjedzeniu pierwszej, natychmiast miałem ochotę na drugą, więc zamiar swój wprowadziłem w czyn. Cena 10 zł. Obie kiełbaski w bułce. Bardzo sensowne i przyzwoite. Za to duży plus. Przy okazji spożywania kiełbaski nr 2 zdarzyła mi się dość niespotykana historia, którą szczegółowo opisałem w tekście powyżej. Cud, że wyszedłem z niej żywy i całyJ

Bilety Na duży minus dla Arki to, że nie można kupić w ogóle biletów online, nie będąc wcześniej zweryfikowanym w punkcie kibica, które mieszczą się tylko w Gdyni. Przykładowo na derby z Arką na Lechii bilety kupiłem bez problemów w domu. Tu niestety nie było wyjścia i bilet trzeba było zakupić stacjonarnie. Na duży plus, jednak, że mam do kolekcji fajny, oryginalny bilet kupiony w stadionowej kasie, a nie dziadowski domowy wydruk. Zawsze jestem rozdarty gdy o tym myślę. Z jednej strony, na ogół dużo fajniejsze są bilety kupowane w kasach. Z drugiej strony, wolę bilet mieć wcześniej i skupić się tylko na tym jak dotrzeć na stadion i mieć pewność, że jednak na mecz wejdę.

Gadżety Tu duży ukłon w stronę Arki. W murach stadionu mieści się naprawdę solidny Fanshop ze wszystkim co można sobie wymarzyć, na naprawdę europejskim poziomie. Co ja kupiłem? Nietrudno zgadnąćJ Smycz dla siebie i magnes na lodówkę dla Olusia. Cena 25 zł.

Doping Solidny doping z obu stron. Na mnie jednak większe wrażenie zrobili kibice z Sosnowca, którzy momentami dominowali całkowicie nad znacznie liczniejszą Arką.

Obraz może zawierać: na zewnątrz

Foto Zachęcam koniecznie do obejrzenia fotogalerii, dostępnej na mojej stronie w wersji klasycznej.

Uczestnicy Na mecz dotarłem sam i sam również obejrzałem pierwszą połowę. W przerwie dotarł jednak Łuksio, kolega Michała z kawalerskiego i resztę meczu obejrzeliśmy razem.

1 września 2018, 15:30 -Gdynia (Stadion Miejski)
Arka Gdynia 2-2 Zagłębie Sosnowiec
Michał Janota 30, Luka Zarandia 66 - Vamara Sanogo 45 (k), Szymon Pawłowski 68

Arka:1.Pāvels Šteinbors- 33.Damian Zbozień, 23.Luka Marić, 6.Frederik Helstrup(77, 26.Adam Danch), 17.Adam Marciniak- 44.Robert Sulewski(56, 11.Rafał Siemaszko), 14.Michał Nalepa, 90.Andrij Bohdanow, 22.Michał Janota, 10.Luka Zarandia- 92.Aleksandyr Kolew(65, 7.Maciej Jankowski).

Zagłębie:1.Dawid Kudła- 17.Michael Heinloth, 16.Mateusz Cichocki, 25.Piotr Polczak, 66.Adam Banasiak- 77.Konrad Wrzesiński, 6.Tomasz Nowak(70, 4.Arkadiusz Jędrych), 21.Sebastian Milewski, 8.Szymon Pawłowski, 22.Žarko Udovičić(81, 42.Alexandre Cristóvão) - 27.Vamara Sanogo(90, 9.Junior Torunarigha).

żółte kartki: Janota, Zarandia, Marić - Sanogo, Polczak, Nowak, Torunarigha.

sędziował:Krzysztof Jakubik(Siedlce).
widzów: 9018.

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości