Jo się pytom
Jo się pytom...
WYJAZD NR 85
2018 WYJAZD NR 1
POLONIA BYTOM-GKS TYCHY 1:7
28 STYCZNIA 2018 NIEDZIELA G.18:00
LODOWISKO BYTOM UL.PUŁASKIEGO 71
POLSKA LIGA HOKEJA
Pierwszy wyjazd w roku 2018 wybrany został nieprzypadkowo. Co roku w okolicach stycznia, czy też lutego, a więc gdy zima jest za oknem pełną parą, pojawia się u nas z gościnną wizytą moja rodzicielka Krystyna. Zawsze też w tym czasie, odwiedza swoją kuzynkę Gertrudę, która razem ze swym małżonkiem Romanem zamieszkuje w sercu Górnego Śląska czyli w Chorzowie. Także początkiem roku 2018 ta nowa świecka tradycja koniecznie miała być kontynuowana. W spokoju więc zastanowiłem się jakie to sportowe wydarzenie będę mógł obejrzeć w niedzielny wieczór na otulonym smogowymi wyziewami, pięknym i jedynym w swoim rodzaju Śląsku.
Wybór padł na najwyższy szczebel ligowego hokeja w Polsce i mecz Polonii Bytom z dużej wyżej notowanym GKSem Tychy. Szczerze przyznam, że nie jestem wielkim fanem hokeja i w telewizji praktycznie w ogóle nie śledzę tych rozgrywek, ale od czasu do czasu lubię na żywo pooglądać lodowych wojowników i to nawet na poziomie naszej rodzimej niezbyt wyrafinowanej ligi.
Droga na Śląsk z mojego Facimiecha minęła szybko. Zostawiliśmy mamę u kuzynki Gertrudy i razem z Olkiem udaliśmy się na lodowisko w Bytomiu. Można w skrócie powiedzieć, że jest ono kwintesencją i uosobieniem moich wyobrażeń o starym Śląsku, jakby żywcem przeniesione z filmów Kazimierza Kutza. Żadnej nowoczesności, jeno blacha i beton oraz jak to na hokeju, dojmujące zimno. Widać gołym okiem, że sekcja hokejowa zasłużonego klubu z Bytomia nie jest w sposób przesadny doinwestowana. Kolejek do kasy wielkich nie było, więc nabyłem wejściówkę i szalik dla Ola i udałem się na trybuny lodowiska. Hala w środku, bardziej przypomina hangar samolotowy starego typu, niż miejsce gdzie można w komforcie śledzić hokejowe potyczki. Ale jadąc do Bytomia, nie o komfort mi chodziło. Zajęliśmy więc z Olkiem swoje stojące miejsca i rozpoczęliśmy oglądanie potyczki miejscowych z zdecydowanym faworytem tego meczu czyli drużyną GKSu Tychy. Emocji niestety wielkich nie było. Hokeiści GKSu byli o dwie klasy lepsi i w ciągu trzech tercji dali miejscowym kilka soczystych klapsów. Aż siedem razy krążek lądował w siatce bramkarza Polonii. Z kolei miejscowi raz tylko pokonali strzegącego bramki, groźnego bramkarza GKSu Tychy. Dopingu za bardzo nie było. Kilka razy miejscowi coś niemrawo krzyknęli i to by było na tyle. Przede mną i Olkiem stało trzech młodzieńców, poubieranych w całości na czarno, w kurtkach ,na plecach których mieli napis Kleinfeld. Zaintrygowało mnie to trochę, ale zbyt wielu informacji w sieci nie znalazłem, niż ta, że jest to przedwojenna nazwa jednej z ulic starego Bytomia, która z cały czas jest obecna w języku bytomskich lokalsów. Podejrzewam więc, że koledzy w czarnych kurtkach z tymi napisami byli po prostu przedstawicielami jakiejś grupy kibicowskiej Polonii Bytom, która zawłaszczyła na swój użytek to piękną niemiecką nazwę.
Na plus na pewno nieco niecodzienne wydarzenia gastronomiczne i obecny na obiekcie punkt o wdzięcznej nazwie Hokej Kebab. Myślę, że mój groundhopperowy guru Darek Grochal zobaczywszy serwowane tam menu byłby szczerze zadowolony. Na meczach bowiem można zjeść kiełbasę, a w wersjach ekskluzywnych także karczek lub kiełbasy w różnych wcieleniach. A w Bytomiu jest inaczej, bo kibic może zjeść dobry i duży kebab, który otwarty jest z dwóch stron. Od lodowiska-dla fanów hokeja i od ulicy-dla każdego śmiertelnika.
Po meczu zawinęliśmy się z Olkiem szybko i sprawnie, bo i godzina była późna, a i do domu droga daleka. Potruchtaliśmy więc pędem do auta i ruszyliśmy do centrum starego Chorzowa, do cioci Gertrudy, gdzie…także podjęto nas kolacją i przede wszystkim sympatyczną rozmową. Kuzynka mojej mamy ma już prawie 80 wiosen, ale jest wielką fanką sportu. Swoją wiedzą na temat tenisa zawstydziła mnie na trzy pokolenia. Pozostawało mi więc tylko robić mądre miny, jeść to co nam mili gospodarze podali i …zachwycać się atmosferą Górnego Śląska. Polecam wszystkim sportowym turystom odwiedzić Bytom, Radzionków, Świętochłowice czy Zabrze by poczuć czym oddycha i żyje ta przesycona węglem, święta śląska ziemia. Amen!!!!
W skrócie
Ocena 1-5 Mocna czwórka. Bo było mocno po hipstersku i mocno po śląsku, ale sam mecz wielkich emocji nie dostarczył.
Piwo Nie było-jedyny czynny punkt gastronomiczny, o dźwięcznej nazwie Hokej Kebab nie oferował tego trunku. Dla mnie to nie było istotne, bo po pierwsze byłem z Olkiem, a po drugie byłem autem.
Jadło Tu niespodzianeczka. Zamiast tradycyjnych meczowych przekąsek typu kiełbasa, zapiekanki czy hot-dogi na terenie lodowiska znajduje się wspomniany już wyżej w poprzednim akapicie Hokej Kebab, który ma dwie lady. Jedną od strony ulicy, dostępną dla wszystkich, a drugą od strony lodowiska dostępną już tylko dla hokejowych fanów. Stojąc z Olusiem w kolejce zastanawiałem się, co by tu przy okazji meczyku przekąsić. Głodny prawie w ogóle nie byłem. Na obiadem jadłem schabowe i nie zdążyłem zgłodnieć. Olek był pewny tego, że chce frytki, a ja byłem rozdarty jak romantyczny wieszcz. Rozterka...Hamburger czy kebab? Ostatecznie wygrał kebab, bo generalnie na meczach raczej nie ma szans by go zjeść, a tu proszę-bytomska Polonia ma takie rarytasy w zestawie:) Zamówiłem więc opcję najmniejszą, czyli „mały kebab w cieście” za 10,5 zł, który okazał się trafnym wyborem, poza tym, że jednak nie był wcale mały, ale za to dość smaczny. Olek zjadł swoje frytki, a za całość zapłaciłem 14,5 zł, co jest przyzwoitą ceną. Na plus, też krótka kolejeczka w przerwie między tercjami.
Bilety Tym razem żadne mało ciekawe wydruki z sieci, ale papierowe wejściówki starego typu, szkoda jedynie, że całosezonowe, a nie dedykowane na konkretny mecz. Cena 15 zł, a więc przyzwoita. Pamiątka cenna, a Olo jako, że nie ukończył 10 lat, to wstęp miał darmowy.
Gadżety Przyznam, że na wiele nie liczyłem, ale jednak jakieś trofeum udało się zdobyć. W kasie przy wejściu można było nabyć oprócz biletu taki dość specyficzny szalik, z takiego gładkiego materiału. Upewniwszy się, że to jedyny klubowy gadżet dostępny na lodowisku, od razu go zakupiłem i zawiesiłem na zadowolonym z tego faktu Olusiu. Cena 20 zł. Było warto oczywiście.
Dojazd-uczestnicy Tym razem na meczu razem z Olem, który mimo że dość porządnie zmarzł, to jednak był mocno zadowolony z tej wspólnej eskapady. Na mecz dotarliśmy oczywiście samochodem. W zimowy wieczór, a do tego w niedzielę, do Bytomia-miasta cudów, inaczej by się nie udało dotrzeć:) W podróży na mój ulubiony Śląsk, towarzyszyła nam również moja mama Krystyna-ona jednak na mecz już nie dotarła, ponieważ dostarczyliśmy ją z Olkiem na plotki do kuzynki Gertrudy do Chorzowa.
Foto Jak zawsze zachęcam namiętnie do obejrzenia fotogalerii z tego meczu!
Komentarze