Żużlowe Gran Derbi
Żużlowe Gran Derbi
WYJAZD NR 96
2018 WYJAZD NR 11
MRGARDEN GKM GRUDZIĄDZ-GET WELL TORUŃ 49-41
29 LIPCA 2018 g.17:00
STADION ŻUŻLOWY HALLERA 4, GRUDZIĄDZ
PGE EKSTRALIGA
Na meczach żużlowych pojawiam się niestety sporadycznie, a jest to naprawdę fascynujący sport. Generalnie jednak na żużlowym spektaklu w Grudziądzu pojawiłem się nieco przypadkowo. Ponad rok temu, moja młodsza siostra Ewa szykowała się do ślubu i z powodu tej pięknej okoliczności postanowiła zorganizować swój wieczór panieński właśnie w…pięknym Toruniu. Tak, ad personam to wydarzenie nie miało jednak wiele ze mną wspólnego, bo jak sama nazwa głosi, wieczór panieński raczej nie jest wydarzeniem w którym uczestniczą mężczyźni. Tak się jednak złożyło, że w tym miłym wydarzeniu wziąć udział miała moja żona Karolina. Szybko więc uznaliśmy z Karolą, że do Torunia wybierzemy się wszyscy.
Miasto to, mimo moich licznych służbowych i prywatnych wyjazdów po kraju, było przeze mnie do tej pory omijane szerokim łukiem. To wstyd trochę. Niestety jednak żadne obowiązki służbowe w ostatnich kilkunastu latach nie kierowały mojej osoby na toruńskie szlaki. Miasto Toruń, również mimo swojej bogatej historii i atrakcyjnej oferty zabytków jakoś dziwnym trafem, nie znajdowało się w mojej orbicie zainteresowań. Był to błąd niestety.
Jak się bowiem okazało, już na miejscu, okolice toruńskiego rynku są naprawdę prześliczne i o tym mogłem się przekonać wizytując to piękną lokalizację w lipcu 2018 roku. Na popularnym bookingu zarezerwowaliśmy sobie bardzo atrakcyjne mieszkanie w ścisłym centrum. Lokal był naprawdę na tzw. wypasie i niczego tam nie brakowało. W sobotę miało mieć miejsce główne wydarzenie tego tripu, a więc wieczór panieński mojej siostry Ewy. Moja małżonka ruszyła więc na tę sympatyczną imprezę, a ja z chłopakami postanowiliśmy zobaczyć co nieco z okolicznych zabytków i atrakcji. Karkołomna była to droga, ponieważ moi chłopcy raz byli spragnieni, raz byli głodni, a kolejnym razem chciało im się…zrobić kupę :)
W czasie tego sobotniego wieczoru przybyło mi kilka siwych włosów, ale ostatecznie, gdy moja żona pięknie się bawiła w toruńskich disco, z moją siostrą Ewą, mi obu chłopców udało się wykąpać, nakarmić i uśpić o normalnej porze.
Kolejny dzień, czyli niedziela była już dniem luzu i wytchnienia. Wróciła do nas Karolina i życie stało się prostsze :) Pozostało więc tylko danie główne do skonsumowania czy żużlowe derby ziemi pomorskiej pomiędzy ścigaczami z Grudziądza, a tymi z Torunia.
Planując eskapadę do Torunia i szukając sportowych atrakcji okazało się, że te żużlowe derby biją na głowę wszelkie inne rozrywki. Niestety Elana nie grała wtedy u siebie, a i innych opcji było brak. Skwapliwie więc zakupiłem wejściówkę w wersji online i mogłem już zacierać ręce na żużlowe ściganie. Po spotkaniu z siostrą Olą, niedzielnej mszy i obiedzie, szybko zabrałem Olka i autostradą ruszyliśmy w kierunku Grudziądza. Mimo, że naszą destynację od stadionu w Grudziądzu dzieliło prawie 70 km, to dzięki dobrej drodze w okolice żużlowego stadionu Grudziądzu dotarliśmy w około 45 minut. Mimo, że byliśmy sporo przed czasem, gołym okiem było widać, że czeka nas prawdziwe żużlowe święto. Okoliczne lasy, parki i ulice było w całości prawie już zaparkowane autami kibiców GKMu Grudziądz. Mi z Olkiem udało się szczęśliwe szybko znaleźć dobre miejsce i pozostało już tylko przedostać się na stadion.
Na obiekt weszliśmy szybko i sprawnie, a więc już po chwili okazał się moim oczom wymarzony widok. Przede wszystkim był to świetnie zaopatrzony punkt ze wszelkimi możliwymi gadżetami GKMu Grudziądz, gdzie od razu z Olkiem udaliśmy się na zakupy. Potem oczywiście, zgodnie ze swoim kiełbasianym powołaniem, udałem się po mój ulubiony przysmak. Za 10 zł dostaliśmy naprawdę solidną stadionową kiełbasę, którą zamiast piwem wspólnie opiliśmy 7upem. Po tych fundamentalnych atrakcjach pozostało więc tylko zajęć „swoje” miejsca i spokojnie oczekiwać na mecz. Jak się jednak za moment okazało, przybycie godzinę wcześniej nic nam nie dało. Ze swojej winy, chytrze wybrałem miejsca nienumerowane i szybko okazało się, że są one w całości zajęte. Cały mecz więc z Olkiem musieliśmy spędzić na schodach.
Przed meczem odbył się chyba stały rytuał obecny na meczach żużlowych polegający na tym, że po torze jeździ laweta z żużlowcami gospodarzy, otoczonymi skąpo ubranymi dziewczętami. Po tych kilku okrążeniach z dorodnymi paniami, nadszedł czas na danie głównie wieczoru czyli mecz ekipy z Grudziądza, z gośćmi z niedalekiego Torunia.
Bez kokieterii muszę szczerze przyznać, że było to jedno z najlepszych sportowych widowisk na jakich w życiu byłem. Przede wszystkim jeżeli chodzi o dramaturgię. Gospodarze przed tym meczem byli na dnie ligowej tabeli. Goście zaś mieli jeszcze szanse na awans do fazy play off. Zaczęło się zgodnie z przewidywaniami, ponieważ w kolejnych biegach żużlowcy Get Wellu dawali srogiego łupnia miejscowym. Nie przerwał tej dominacji nawet groźny wypadek Rune Holty, który przygnieciony lecącym po upadku w powietrzu motorem doznał złamania nogi. Wyglądało to bardzo groźnie, a gdy praktycznie nieruchomego Holtę zasłonięto w czasie interwencji służb bandami pomyślałem, że mogło stać się coś okropnego. Tak więc te złamania norweskiego żużlowca, to i tak dość szczęśliwy finał, bo jego upadek wyglądał koszmarnie. Kontuzja Holty niewiele zmieniła, bo dalej prym wiedli żużlowcy z Torunia. Dopiero w 10 serii pierwszy raz na prowadzenie wyszli gospodarze i nie oddali go już do końca spotkania. Demolka w ostatnich pięciu seriach była głównie dziełem Rosjanina Artioma Łaguty, który był klasą sam dla siebie. Miejscowi pokazali tym samym ogromną determinację i zasłużenie wygrali.
Opuszczałem z Olkiem grudziądzki stadion żużlowy bardzo zadowolony. Warto było jechać te kilkadziesiąt kilometrów z Torunia na tak dobre zawody. Polecam wszystkim wyprawę właśnie tam, a sam muszę jednak częściej pojawiać się na żużlowych arenach, bo jednak w wielu momentach widowiskowo dyscyplina ta bije na łeb moją, ukochaną piłkę kopaną.
W skrócie
Ocena od 1 do 5 –daję piątkę. Naprawdę warto było tłuc się na ten mecz tyle kilometrów. Niby prowincja, a naprawdę wszystko była zorganizowane na tip-top. Do tego sam mecz był po prostu…zajebisty. To brzydkie i prostackie słowo, ale najlepiej oddaje emocje i to co działo się na torze. Groźny wypadek Rune Holty i do tego demonstracja siły Torunia, który początkowo demolował chłopaków z Grudziądza. Następnie wiele z rzędu biegów remisowych i gdy wydawało się, że już nic nie uratuje GKMu sygnał do walki dał Artiom Ładoga, który w krytycznym momencie wygrał kilka biegów z rzędu. Potem już GKM musial tylko postawić kropkę nad I i zrobił to z przytupem.
Piwo Był upał, a więc jak śpiewała ŚP Kora, „alkohol leje się strumieniem”. Faktem jest, że w tym skwarze już godzinę przed meczem kolejka do dystrybutorów ze Specjalem ciągnęła się jak zaginiony Pyton spod Pułtuska. Ja niestety nie mogłem napić się niczego poza 7up które wypiłem wspólnie z Olkiem.
Jadło Kiełbasa na wstępie była punktem obowiązkowym. Za 10 zł razem z Olkiem zjedliśmy naprawdę dobrą i konkretną kiełbaskę. Naprawdę super.
Bilety Olek z racji nieskończonych 6 lat za darmo. Ja kupiłem bilet on-line na miejsca nienumerowane za 35 zł. I to był błąd, bo siedziałem Olem cały mecz na schodach. Okazało się że żużel w Grudziądzu jest religią, bo wszystkie wolne miejsca były zajęte już godzinę przed meczem. A bilet na miejsca numerowane był tylko 10 zł droższy. Pamiątka wielka to nie będzie, bo bilet drukowałem w domu.
Gadżety Na bogato. Zaraz przy wejściu, bardzo solidnie zaopatrzony punkt z klubowymi akcesoriami wszelkiej maści. Koszulki, szaliki, smycze, długopisy i generalnie wszystko czego dusza zapragnie. Tradycyjnie nabyłem smycz za okazyjne 15 zł. Kupiłem również w punkcie sprzedaży biletów , tradycyjny żużlowy program meczowy, gdzie można sobie odznaczać samemu wyniki poszczególnych biegów ( cena 5 zł).
Doping Stadion był pełny, aż do ostatniego miejsca stojącego. Był również zorganizowany doping z obu stron, ale prym zdecydowanie wiedli kibice miejscowych.
Uczestnicy Mój starszy syn Olek i moja skromna osoba.
Dojazd Nocowaliśmy w Toruniu, więc do Grudziądza zdecydowanie najszybciej było samochodem i ten środek lokomocji zgodnie z Olkiem obraliśmy.
Statystyki Był to mój już 96 wyjazd. Na żużlu byłem jednak dopiero drugi raz. Dla Olka był to zaś żużlowy wypad numer jeden.
Foto Gorąco zachęcam do obejrzenia fotogalerii ze tego tripu. Dostępny tylko w wersji klasycznej.
RELACJA Z MECZU
Get Well porażką przy ul. Hallera właściwie pogrzebał swoje szanse na awans do najlepszej czwórki ligi. A to należy uznać za wielki zawód, biorąc pod uwagę przedsezonowe zapowiedzi. Grudziądzanie z kolei zrobili krok w stronę utrzymania się w PGE Ekstralidze.
Menedżer toruńskiej ekipy Jacek Frątczak miał w niedzielne popołudnie sporo pracy. Musiał stosować zmiany w ramach ZZ, apo fatalnym w skutkach wypadku Holtytakże i za Norwega z polskim paszportem. Torunianie do dziewiątego wyścigu utrzymywali bezpieczną przewagę ośmiu „oczek”. Dwa kolejne biegi gospodarze wygrali podwójnie, dzięki czemu doprowadzili do remisu.
Klasą dla samego siebie był Artiom Łaguta. Rosjanin wygrywał z przewagą połowy prostej. Już od piątej gonitwy szybki był kapitan GKM Krzysztof Buczkowski. W drugiej części zawodów do jego poziomu doszlusowali Szwed Antonio Lindbäck oraz Przemysław Pawlicki. – W pierwszym starcie pogubiliśmy się z przełożeniami. Później było już znacznie lepiej. Będziemy do końca walczyć o utrzymanie ligi – powiedział przed kamerami nSport+ Łaguta.
Get Well z ograniczoną mocą
W zespole Get Well w drugiej części derbów Kujawsko-Pomorskiego brakowało mocy. Nawet jeśli torunianie wygrywali moment startowy, to w mgnieniu oka tracili swoje pozycje. Jedyny raz lepiej punktowane miejsce po zaciętej walce odbił w 14. biegu Jack Holder, który stoczył widowiskowy pojedynek z Buczkowskim. W ostatnim wyścigu na samej kresce Chrisa Holdera pokonał Łaguta.
Generalnie jednak niedzielne derby nie były emocjonujące. Na twardym grudziądzkim torze decydowało głównie wyjście spod taśmy i umiejętne rozegranie pierwszego łuku.
MrGarden GKM Grudziądz – Get Well Toruń 49:41
Punkty dla Get Well:
1. Jason Doyle - zastępstwo zawodnika
2. Paweł Przedpełski (2*, 0, 2, 2, 1*, 0) 7+2
3. Rune Holta (W) 0
4. Chris Holder (3, 1, 1*, 1, 2, 1) 9+1
5. Niels Kristian Iversen (3, 3, 3, 1, 0, 0) 10
6. Daniel Kaczmarek (3, 0, 2) 5
7. Igor Kopeć-Sobczyński (2*, 0, 0) 2+1
8. Jack Holder (3, 2, 0, 1*, 2) 8+1
Punkty dla GKM:
9. Przemysław Pawlicki (1, 2, 2*, 3, 3) 11+1
10. Kai Huckenbeck (0) 0
11. Antonio Lindbäck (2, 1*, 3, 3, 3) 12+1
12. Krzysztof Buczkowski (1, 2, 2*, 1, 1) 7+1
13. Artiom Łaguta (2, 3, 3, 3, 3, 2*) 16+1
14. Dawid Wawrzyniak (D, 0) 0
15. Kamil Wieczorek (1, 1*, D, 0) 2+1
16. Krystian Pieszczek (0, 1*) 1+1
Wyścig po wyścigu
1. J. Holder, P. Przedpełski, Prz. Pawlicki, K. Pieszczek 1:5 (1:5)
2. D. Kaczmarek, I. Kopeć-Sobczyński, K. Wieczorek, D. Wawrzyniak (D) 1:5 (2:10)
3. Ch. Holder, A. Lindbaeck, K. Buczkowski, R. Holta (W) 3:3 (5:13)
4. N.K. Iversen, A. Łaguta, K. Wieczorek, I. Kopeć-Sobczyński 3:3 (8:16)
5. N.K. Iversen, K. Buczkowski, A. Lindbäck, P. Przedpełski 3:3 (11:19)
6. A. Łaguta, J. Holder, Ch. Holder, K. Wieczorek 3:3 (14:22)
7. N.K. Iversen, Prz. Pawlicki, K. Pieszczek, D. Kaczmarek 3:3 (17:25)
8. A. Łaguta, P. Przedpełski, Ch. Holder, K. Wieczorek 3:3 (20:28)
9. A. Łaguta, Prz. Pawlicki, Ch. Holder, J. Holder 5:1 (25:29)
10. A. Lindbäck, K. Buczkowski, N.K. Iversen, I. Kopeć-Sobczyński 5:1 (30:30)
11. A. Łaguta, P. Przedpełski, J. Holder, K. Huckenbeck 3:3 (33:33)
12. A. Lindbäck, D. Kaczmarek, P. Przedpełski, D. Wawrzyniak 3:3 (36:36)
13. Prz. Pawlicki, Ch. Holder, K. Buczkowski, N.K. Iversen 4:2 (40:38)
14. Prz. Pawlicki, J. Holder, K. Buczkowski, P. Przedpełski 4:2 (44:40)
15. A. Lindbäck, A. Łaguta, Ch. Holder, N.K. Iversen 5:1 (49:41)
Komentarze